niedziela, 9 września 2018

Kto by pomyślał, że to wytrzyma [9]

Nie powstrzymywałem nawet uśmiechu, który znienacka wtargnął na moje usta, gdy równie niespodziewanie, dziewczyna zaczęła odgarniać przyklejone do mojego czoła włosy, poskręcane, namoczone loczki, które powoli nabierały wody, a co za tym idzie, stawały się coraz cięższe.
Zielone oczy błyskały się bardzo ładnie i bardzo łagodnie, zerkając na moją twarz, obserwując ją dokładnie, z pierwiastkiem czegoś, czego ponownie, nie byłem w stanie określić. Wanda Przewalska zawierała w sobie jedną jedyną emocję, która już na zawsze miała pozostać mi potężną niewiadomą, bo nie potrafiłem zrozumieć, co to takiego. Sama natomiast raczej nie miała zamiaru mi tego wytłumaczyć i powiedzieć prosto w twarz.
włosów na bok.
— Wyglądasz jak taki bardzo biedny i ładny kot w złotej obróżce wrzucony prosto do jeziora — rzuciła ze śmiechem, na co pokiwałem głową, bo jednak miała w tym swoją rację, nie sposób było się nie zgodzić z tym, co mówi. — Oboje tak wyglądamy, sama do końca nie wiem, co nam do głowy strzeliło, by się tak stroić. W dodatku moja ulubiona sukienka — dodała z dość głośnym westchnięciem i rozłożeniem ramion w geście pełnym niemocy.
A później nawet nie wiem, kiedy zostałem pociągnięty w stronę lasu, z powodzią w butach, przemoczonymi ubraniami i ciężką, bardzo ciężką głową.
Dotrzymywałem jej tempa, patrząc na nią z tyłu, patrząc na mokry materiał szczelnie opinający wąskie ramiona. Idealnie podkreślający każdy szczegół. Odkrywający przede mną fakt, gdzie w danym momencie znajduje się lewe ramiączko stanika.
Szum deszczu wpadającego w korony drzew. Chrzęst gałęzi pod stopami, zatapiające się w podłożu buty. Zapach odżywającego świata. Parno, duszno.
Palce kurczowo zaciskające moją dłoń, jakby wręcz upewniające się i proszące o to, żeby ta nagle nie zniknęła. Nie miała najmniejszego zamiaru.
Później? Później dosłownie na chwilę, ukradkiem, zerknęła na mnie przez ramię, gdy docieraliśmy do szkolnej altanki.
Jest to jedyna klatka z całego tego filmu, którą tak dokładnie pamiętam. Pamiętam, że przed lewym okiem przeleciała wtedy kropla deszczu. Pamiętam, że kosmyk opadł wtedy zza jej ucha, ponownie wślizgnął się na twarz. Pamiętam, że nieco mocniej przycisnęła palec wskazujący. Pamiętam zapach, doskonale potrafię go sobie przypomnieć, nawet teraz.
Nigdy dokładnie tego nie dookreśliłem, ale uznawałem to za jeden z potencjalnych momentów.
Momentów, w których zakochałem się w Wandzie Anastazji Przewalskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis