niedziela, 9 września 2018

Kto by pomyślał, że to wytrzyma [8]

— Nie wiem kto to, czy co to, ten cały Kubrick, ale jak uważasz — parsknął, a ja po prostu zgromiłam go wzrokiem z oburzeniem błyskającym w tęczówkach.
Bo jak to tak, nie znać jakiegoś kanonu, podstawy? Przecież Odyseja od zawsze była obowiązkiem!
— Ale zbieramy się — dodał jeszcze, ostatecznie podnosząc się z tej legendarnej ławki, która pojawiała się w każdej przygodzie odbywającej się na terenie naszej uczelni.
A brązowe loki dosłownie przyklejały się mu do czoła, praktycznie włażąc do oczu, blokując wzrok i tak dalej. Uśmiechnęłam się pod nosem, również decydując się na ciut odważniejszy ruch, czyli odgarnięcie tych szalonych włosów na bok.
— Wyglądasz jak taki bardzo biedny i ładny kot w złotej obróżce wrzucony prosto do jeziora — mruknęłam, parskając cichym śmiechem i uśmiechając się ciut szerzej. — Oboje tak wyglądamy, sama do końca nie wiem, co nam do głowy strzeliło, by się tak stroić. W dodatku moja ulubiona sukienka — westchnęłam i nieporadnie rozłożyłam ręce, zdając sobie w końcu sprawę z tego, że i bielizna mi pewnie przemokła, bo przecież materiał mojego odzienia raczej za gruby nie był.
A następnie prawdopodobnie do głowy wskoczył mi wcale nie tak wyjątkowo głupi pomysł, może ciut zainspirowany wcześniejszą wypowiedzią, więc po prostu chwyciłam Yamira za rączkę, aby następnie pociągnąć go za sobą w kierunku lasu, prosto do tej równie sławnej altanki nad jeziorem, po drodze oczywiście wyrzucając papierowy kubeczek, przecież śmiecić nie wolno.
Bo w końcu może i lało, ale przecież było ciepło, prawda? A jak byliśmy przemoczeni do suchej nitki, to przynajmniej można z tego skorzystać. Raz się żyje, i tak dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis