sobota, 8 września 2018

Kto by pomyślał, że to wytrzyma [6]

— Oczywiście, że dajesz — zaczął z promiennym uśmiechem, a ja po prostu przewróciłam oczami. Bo przecież to wcale nie było aż tak oczywiste ostatnimi czasami. — Czemu byś nie miała, co?
Spojrzał na mnie kątem złotego oka, opierając łokcie na kolanach, na co uciekłam wzrokiem, bo jakoś nie miałam ochoty spoglądać w te jego iskrzące się źrenice, na tę twarz, która czasami śniła się po nocach lub nawiedzała myśli w najmniej odpowiednim momencie. Po prostu nie chciałam, by zauważył te drobne wahania, niepewność w zmarszczonym czole, czy zagubienie widoczne po brakującym uśmiechu.
— Jesteś przecież, jak to się mówiło... Herszt baba, o — dodał jeszcze, no i chyba parsknęliśmy oboje śmiechem, nie do końca wierząc, czy to określenie do mnie pasowało. Bo raczej daleko mi było do tej Renee Illene, która wydawała się właśnie tą, która ma dosłownie wywalone na wszystko. Nawet jeżeli wcale tak nie było, a za tym jej ostrym spojrzeniem kryła się ogromna wrażliwość i zbiór najróżniejszych emocji. — Jeszcze trochę tak posiedzimy i złapie nas jakieś choróbsko, zobaczysz. Proponuję wstąpić do środka i się osuszyć. Może jakaś durna komedia, żeby rozwiać nieco te mniej radosne uczucia, co?
Westchnęłam, zastukałam palcami o udo i odchyliłam się do tyłu, by wziąć ostatni łyk herbaty, a następnie zerknąć na mężczyznę.
— Już za późno, jeżeli mieliśmy coś złapać, to pewnie już to się stało, przynajmniej z moją odpornością — stwierdziłam i uśmiechnęłam się dosyć nieporadnie. — Ale bardzo chętnie obejrzę jakąś słabą komedię romantyczną. Albo wręcz odwrotnie, może coś ciut ambitniejszego. Kubrick? — zapytałam, bardziej siebie niż Yamira, a następnie podniosłam się energetycznie i zwinnie z ławki, by choć raz spojrzeć na niego z góry, a to wszystko z wodą skapującą z mojego nosa i spływającą z czoła do oczu. Przyjemnie, nie zaprzeczam, miałam wrażenie, że zaraz dosłownie odpłynę, a w moich butach urządzają już regaty. — To co, zbieramy się?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis