czwartek, 6 września 2018

Kto by pomyślał, że to wytrzyma [5]

Zamarła, momentalnie, a ja do mnie chyba coraz skuteczniej i coraz mocniej docierało, że nie powinienem tego robić, że powinienem zacząć się zastanawiać nad swoimi ruchami, bo przecież tej mogło się to nie podobać, bo przecież naruszałem jej przestrzeń osobistą, bo przecież było tyle drogi do przebycia, a ja zachowywałem się jak natręt.
— To była nasza wspólna decyzja — odparła, na co pokiwałem głową, odsuwając powoli dłoń. Wzruszyła ramionami, może nie chciała, żeby tak było, ale zdecydowanie wyglądała po prostu marnie. — Rozeszliśmy się w dobrych relacjach — mruknęła i uśmiechnęła się, co i tak nie do końca mnie uspokoiło. — Ale no. Po prostu wzięło mnie na jakieś przemyślenia, cholerną melancholię i dramatyzm w deszczu, nic strasznego i w ogóle. Chyba daję radę, nawet bez Fomy.
— Oczywiście, że dajesz — zacząłem z uśmiechem. — Czemu byś nie miała, co? — Zerknąłem na nią, pochylając się do przodu i opierając łokcie na kolanach. — Jesteś przecież, jak to się mówiło... Herszt baba, o — dodałem, parskając dość głośnym śmiechem i o losie, kręcąc przy okazji głową, bo sam do końca nie wierzyłem w to, co mówię. — Jeszcze trochę tak posiedzimy i złapie nas jakieś choróbsko, zobaczysz. Proponuję wstąpić do środka i się osuszyć. Może jakaś durna komedia, żeby rozwiać nieco te mniej radosne uczucia, co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis