środa, 5 września 2018

Idziemy zaszaleć [1]

Niepewnie zerknęłam kątem oka na drzwi, w które tuż przed chwilą ktoś zapukał, bo przecież nie spodziewałam się gości, gościa o tej jakże późnej godzinie. W końcu było coś koło siedemnastej czy osiemnastej w sobotę, więc w tym czasie raczej wszystkie umówione osoby już zaczynały się spotykać i organizować, a nie dopiero zbierać w grupki, a jeżeli jednak należało się do tych tłumów ludzi nigdzie się nie wybierających, to jednak po prostu albo powtarzało się coś na zbliżającą się w przyszłym tygodniu kartkówkę, albo leżało, właśnie tak jak robiłam to ja, w łóżku, kartkując bardzo słabą książkę, bo nie było sensu marnować na nią czasu i energii.
Co z tego, że właśnie dokładnie to robiłam. Bardzo możliwe, że po prostu musiałam się na chwilkę wyłączyć.
Rzuciłam swój tragicznie słaby romans w kąt łóżka, aby następnie powoli powstać z materaca i podejść do drzwi. A to wszystko w luźnych, dosyć mocno zniszczonych dresach, nieuczesanych włosach i wymiętoszonym t-shircie. Niecodzienny outfit Wandy Przewalskiej, muszę przyznać, ale w końcu przesiadywałam w swoim pokoju, więc kto mi miał zabronić, prawda?
No i otworzyłem te nieszczęsne drzwi, a w nich ujrzeć miałam dosyć wystrojoną Heather, która od razu wystrzeliła jak z karabinu, nie dając mi czasu nawet na reakcję czy jakiekolwiek przywitanie.
— Cześć, robimy babski wieczorek. Hera, Diaskro, ty, ja. Idziemy świętować i doprowadzić do pierwszego wyjścia Miśki do klubu, więc uśmiech ładny, bo mamy dwie godziny, żeby poprawić ci humor i zdążyć na czas. I nie przyjmuję sprzeciwów, bo zdecydowanie od dawna nic razem nie robiłyśmy. No i będzie przełamanie lodów, znasz Miśkę czy jeszcze nie poznałaś Miśki? — zapytała, a ja po prostu pokręciłam głową, możliwe, że dalej w lekkim szoku. — Wejściówki już kupione, a ewentualną scysję z twoim bratem o szlajanie się po nocach biorę na siebie.
A ja po prostu odchrząknęłam głośno, opuszczając wzrok i marszcząc czoło, by dosyć szybko, ale jednak w ciszy przetworzyć informacje, które do mnie dotarły.
— Rozumiem, że nie znasz słowa “nie”? Bardzo chętnie się z wami zabiorę — rzuciłam ostatecznie, uśmiechając się szeroko, a następnie odsunęłam się na bok, by wpuścić dziewczynę do pokoju. — Przepraszam za ten cały bajzel, ale no… Sama widzisz — stwierdziłam i rozłożyłam nieporadnie ręce, wskazując na swój stan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis