sobota, 29 września 2018

Kto by pomyślał, że to wytrzyma [22]

Odsunął się i może troszeńkę się skrzywiłam, bo wcale nie tego pragnęłam, i może chciałam po prostu znowu się do niego przysunąć albo wręcz odwrotnie, przyciągnąć go do siebie, ponownie wsunąć palce w te kręcone, mokre włosy i szepnąć do uszka, że jakoś to wszystko się ułoży, że będzie dobrze. A następnie zdjął z siebie bluzę i po prostu zarzucił mi ją na ramiona, nawet jeżeli już nic miało mi to nie dać. Uśmiechnęłam się delikatnie, ciut zaskoczona samym gestem. A
— Powinniśmy wracać, robi się coraz zimniej — stwierdził Yamir, a następnie podniósł się na swoje nogi i posłał w moim kierunku uśmiech. Nieporadny i dziwnie kontrastujący z zaczerwienionym nosem oraz oczami od łez.
Podał mi swoją dłoń, a ja przyjęłam ją z wielką chęcią, może i ściskając ją ciut bardziej niż powinnam. Ale w końcu cała ta nasza rozmowa była czymś więcej niż powinniśmy sobie pozwolić.
Jednak w tamtym momencie po prostu wolałam o tym nie myśleć.
— Dziękuję — mruknęłam nieporadnie, podciągając się na ręce Hindusa i splotłam swoje palce z jego.
Westchnęłam, przylgnęłam do drugiego ciała, szukając odrobiny ciepła, bo naprawdę zrobiło mi się chłodniej i zacisnęłam mocno powieki, stwierdzając, że wolę po prostu skupić się na jego oddechu niż złotym spojrzeniu.
— I przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis