sobota, 29 września 2018

Idziemy zaszaleć [10]

— Po prostu się dobrze bawmy, tak myślę? — mruknęła nieswojo Wanda, na co miałam ochotę westchnąć głęboko, marudząc, że to ona tutaj jest świeżynką, niosącą nam, starym już babom, energię. No, może wyłączając Miszę z Diaskro, ale Miśka była panią profesor, więc się nie zaliczała do tego, a Diaskro, cóż, to była Diaskro. — Tak, bawmy się dobrze i może upijmy do nieprzytomności, bo w końcu kto nam zabroni! — Skinęłam głową, bo ta wersja podobała już mi się o wiele bardziej. Ruszyłyśmy raźnym krokiem przez las, rozmawiając luźno na tematy ważne mniej lub bardziej, choć raczej to przypominało nawijanie o pogodzie. W końcu dotarliśmy do baru-klubu czy jak można było nazwać Trumienkę Truposza, której nazwa przypominała kształt budynku. Dosłownie. Większość rzeczy w środku była stylizowana na klimaty filmów z wampirami, bo pewnie sporo właściwych narodowców z Taigi, by się oburzyło na przyrównania takich rzeczy do ich gatunku, ale cóż. Rozsiadłyśmy się wygodnie w jakimś odosobnionym stoliku w kącie, gdzie muzyka nadal łupniła, ale już nie rozrywała uszu, a przy tym oddaliłyśmy się nieco od wydzielonej części parkietu do tańca.
— Zamawiamy coś na start czy chcecie iść potańczyć? — spytałam, przyglądając się niedbale porozrzucanym ulotkom z rozpiską drinków i przekąsek, jakie były tutaj dostępne. Przydałoby się też coś od razu do jedzenia zamówić, o ile upijalność Hery znałam, Miśki mogłam oceniać na podstawie jej skrętów, to Diaskro i Wanda pozostawały pod tym kątem nadal elementem nieobliczalnym. Mimo wszystko wolałabym nie targać z powrotem do akademików zalanych w trupa dziewczyn. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis