środa, 12 września 2018

Kto by pomyślał, że to wytrzyma [13]

Mogłem przysiąc, no jak matkę kocham i jak mocno wierzę w Karmę, że Przewalska zaczęła mocniej się we mnie wtulać, garnąć całym ciałem do tego mojego, starając się jak najdłużej i jak najmocniej wytrwać przy mojej osobie.
No i tak sterczeliśmy, ta powoli odchylając głowę, wręcz kładąc ją na moim ramieniu, a swoją drobną dłoń układając na moją, zdecydowanie większą i może też nieco cieplejszą. Jej łapki były już chłodne, co raczej mnie niepokoiło i przyprawiało o zmarchę przeciągającą się przez całe czoło.
— Tchórz — rzuciła cicho, parskając przy okazji melodyjnym śmiechem, chichocząc pod nosem. Co mogłem zrobić, prychnąłem w oburzeniu, kręcąc głową. Nie byłem tchórzem. Byłem po prostu przezornym mężczyzną, martwiącym się o stan zdrowia... Przyjaciółki. — No chodź, pomoczymy tylko nogi, jest ciepło. I obiecuję, że teraz już nie będę biec i na pewno się nie poślizgnę, i będę bardzo ostrożna, i będę się ciebie pilnować.
Zerknęła na mnie zielonymi oczyskami, zamrugała kilka razy, nawet zawachlowała długimi rzęsami, a ja jedynie posłałem jej podejrzliwe spojrzenie, bo mimo wszystko ta propozycja jakoś szczególnie mi się nie podobała.
— Jak tak bardzo chcesz to wio, mocz nogi. Ja odpadam, muł między palcami jakoś średnio mi się widzi, a zakładanie później skarpetek to już w ogóle — odparłem, przy okazji mocno się krzywiąc.
Może zrobiłem się nieco sztywny i mało rozrywkowy.
Jednak deszcz raczej nigdy nie był moją domeną, a do wody... Chyba było mi do niej nie po drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis