wtorek, 11 września 2018

Kto by pomyślał, że to wytrzyma [12]

I usłyszałam swoje imię wykrzyczane w bardzo charakterystycznej panice, wręcz strachu i zatroskaniu, ale uciekło uchem przeciwnym do tego, którym ono wleciało, tak jakoś. Może się rozmarzyłam, może po prostu nie chciałam wcale go słyszeć, może chciałam wpaść do tego jeziora i schować się pod taflą wody, wcale nie na długo, dosłownie na króciutką chwilę, byleby zaznać spokoju, którym tak często zachwycał się mój brat, bo przecież właśnie w ten sposób uciekał. Zawsze, od wszystkiego.
Plany pokrzyżowała jednak męska ręka na moich plecach, a następnie obejmująca mnie w talii, dosyć mocno, zdecydowanie nie chcąc, bym wyślizgnęła się z jego uścisku. Prychnęłam cicho, gdy już uderzyłam plecami o chyba ciut spanikowanego Yamira.
— Na litość boską, Przewi — mruknął mi do ucha, a temu wszystkiemu towarzyszył trochę przyspieszony oddech. Tylko trochę, tak, tak. — Nawet jeśli jesteśmy już przemoczeni do suchej nitki, to nie uważam, żeby był to dobry pomysł — dodał jeszcze i niby poluzował ten swój uścisk, a ja jednak nie chciałam nigdzie uciekać czy się odsuwać, bo akurat tutaj było mi naprawdę dobrze.
Przymknęłam oczy, uśmiechając się pod nosem, wsuwając dłoń na tę jego, która dalej spoczywała na moim boku, i odchylając ciut głowę, chcąc oprzeć ją na jego ramieniu, choć to wszystko było robione z pewną dozą niepewności i może i braku zaufania.
Bo przecież już raz wydawało się, że było blisko, a jednak spotkałam się z dosyć dużym rozczarowaniem, kto wie, prawdopodobnie również bólem.
— Tchórz — mruknęłam, parskając cichym śmiechem, ale dalej nigdzie nie uciekałam, bo przecież nie było sensu jeszcze bardziej go denerwować. — No chodź, pomoczymy tylko nogi, jest ciepło. I obiecuję, że teraz już nie będę biec i na pewno się nie poślizgnę, i będę bardzo ostrożna, i będę się ciebie pilnować — dodałam, otwierając nieszczęsne oczy i patrząc w te, moim zdaniem, ciut ładniejsze, złote.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis