— Wątpię, żebyś wymienił moje ciało na nędznego cukierka, ale oddanie organów na przeszczep popieram. Resztę możesz oddać głodującym kanibalom, złożyć w ofierze siłom nieczystym albo najzwyczajniej w świecie nawieźć ziemię. — Ach i o to pojawił się na scenie główny atrybut, idealistyczne ucieleśnienie naszej wspólnej miłości z największą przywarą. Chęć podglądania i plotkowania o wszystkim szły ze sobą w parze, a razem z Vene byliśmy nieodporni na ich wdzięki. — Radzę sobie doskonale, perfekcyjny przewodniczący, manna z nieba mi nie potrzebna. Może jedynie z Krzysztofem sobie nie radzę, bo robi mi sceny zazdrości o gwiazdę jego serca, ale to nie pierwszy i ostatni raz. Przynajmniej w tym życiu. Dziękuję, że przyszedłeś.
— Yhm, wyłącznie dlatego, że chciałem ochronić cię przed otyłością. Co ze mnie był za przyjaciel z dzieciństwa, gdybym pozwolił ci na starość zostać nie dość, że starą, to jeszcze grubą? — spytałem nonszalancko, opierając się o barierkę. Wyglądałoby to o wiele dostojniej, gdybym jeszcze pamiętał, że ostatecznie podbiłem na dach w kapciach, z nieuczesaną fryzurą i w starej koszulce, więc tylko świsnąłem się zauważalnie na debila. Jak zwykle zresztą, ale to już zupełnie inna kwestia.
— Co tam w domu, co tam u rodzeństwa, gdzie wyście się tam porozjeżdżali? — spytałem, w myślach przypominając sobie maskotkę otrzymaną od dziewczyny. Przytulanka nadal darła się w odmętach szuflady, w której została zamknięta. Jeżeli będzie to zależeć ode mnie, to spędzi tam następne sto lat. Za to tyranem nie można mnie nazwać, przygotowałem jej tam wygodny pokoik i nawet wypuszczałem ją raz na tydzień! To już powinno iść za akt humanitarny.
— Yhm, wyłącznie dlatego, że chciałem ochronić cię przed otyłością. Co ze mnie był za przyjaciel z dzieciństwa, gdybym pozwolił ci na starość zostać nie dość, że starą, to jeszcze grubą? — spytałem nonszalancko, opierając się o barierkę. Wyglądałoby to o wiele dostojniej, gdybym jeszcze pamiętał, że ostatecznie podbiłem na dach w kapciach, z nieuczesaną fryzurą i w starej koszulce, więc tylko świsnąłem się zauważalnie na debila. Jak zwykle zresztą, ale to już zupełnie inna kwestia.
— Co tam w domu, co tam u rodzeństwa, gdzie wyście się tam porozjeżdżali? — spytałem, w myślach przypominając sobie maskotkę otrzymaną od dziewczyny. Przytulanka nadal darła się w odmętach szuflady, w której została zamknięta. Jeżeli będzie to zależeć ode mnie, to spędzi tam następne sto lat. Za to tyranem nie można mnie nazwać, przygotowałem jej tam wygodny pokoik i nawet wypuszczałem ją raz na tydzień! To już powinno iść za akt humanitarny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz