Odpowiedź definitywnie młodej nakręconej nie za bardzo przypasowała i ślepy zauważyłby, że jorgnęła się do tego, że wcale tak kolorowo nie było. W sumie, jeśli mam być szczery, to każdy by się jorgnął, że kolorowo nie było i tyle.
— Tak, tak. — Skrzywiłem się, widząc, że nie zamierza kończyć i będzie drałować temat do upadłego. — A ja jestem złotą rybką, Kwiatku — rzuciła, może cicho westchnęła, na co przewróciłem oczami, bo co to wszystko miało znaczyć, co? — Może nie wyglądam na najbardziej godną zaufania osobę i siłą wcisnęłam ci wianek na głowę, naruszając twoją przestrzeń osobistą, ale jeżeli mogę jakoś pomóc, to mów. I dla formalności, i żeby tradycji stało się zadość, zapraszam na herbatę.
Herbata.
Czyżby to była ta słynna i sławna w całej placówce Eternumowa? Księżniczka ziołowych mieszanek, pierwsza dama herbat wszelakiej maści i wybitnej jakości znawczyni? Pani chodzę wszędzie z imbryczkiem, a wyglądam jak chuderlawy skrzat, który smęci się za tobą w wolnych chwilach, doglądając, czy wszystko jest ok?
Tak, chyba ona, a zielone oczy tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu.
Łypnąłem na nią nieco łagodniej.
— Naprawdę jest ok. Dziękuję za troskę. Ale na herbatę to z chęcią przystanę — dodałem, uśmiechając się delikatnie, bo jednak być w tej szkole i chociaż raz nie wypić z Eternumową herbaty? Grzech. Ciężki do tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz