Chłopak wzruszył ramionami, acz temu gestowi towarzyszyło cichutkie westchnięcie pod nosem.
— Jest ok? — Ton jego głosu oraz grymas malujący się na twarzy mojego pochmurnego towarzysza nie brzmiały zbyt szczerze. Jego późniejsze zreflektowanie się, gdy się zorientował, że nie wyszedł przekonująco, oraz powtórzenie, że „chyba jest ok”, tylko sprawiło, że przewróciłam oczami i mrużąc oczy, wykrzywiłam usta niezadowolona.
— Tak, tak. — Ponoć nie można było zaprzeczyć podwójnym potwierdzeniem. Ponoć. — A ja jestem złotą rybką, Kwiatku — dodałam, splatając palce na kolanach i westchnąwszy w duchu, bo wystarczyło, żeby tylko jedno z nas było w nie sosie, powróciłam do lekkiego uśmiechu.
— Może nie wyglądam na najbardziej godną zaufania osobę i siłą wcisnęłam ci wianek na głowę, naruszając twoją przestrzeń osobistą, ale jeżeli mogę jakoś pomóc, to mów. I dla formalności, i żeby tradycji stało się zadość, zapraszam na herbatę.
Herbata rozwiązywała wszystko. No, prawie wszystko. I chyba dotyczyły to tylko mnie, ale shh. Jak już wspominałam, to dla formalności i tradycji. Poza tym to był jedyny sposób, w jaki umiałam odciągać ludzi. Ewentualnie jak ktoś był wampirem energetycznym, to mogłam się podłożyć. W końcu zdarzali się ludzie, którzy lubią być otaczani przez nieszczęśliwe osoby. Ale on nie wyglądał na wampira energetycznego. Na pewno nie w wianku i z tą naburmuszonym, ponurym grymasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz