sobota, 11 sierpnia 2018

Uwaga na wodę [0]

— Wyglądasz jak zmokła owca — powiedział Mordechaj, kiedy beztrosko skakałam sobie po kałużach w deszczu z Philem przed uczelnią. Mały oczywiście miał kaloszki, uroczy płaszczyk przeciwdeszczowy z motywem wilka i piszczał radośnie, gdy rozchlapywał wszędzie wodę. A ja… Miałam tylko kalosze i nadal miałam na sobie letnią sukienkę, zero płaszcza czy parasola. Przynajmniej ciepło było, a deszcz nie był na tyle zimny, żebym chciała zaraz lecieć do środka.
— Jestem szczęśliwą, zmokłą owcą — wyburczałam w stronę kuzyna, tuląc na pożegnanie małego Phila i pomachałam im, zanim ostatecznie skierowałam się w stronę uczelni. Skocznym krokiem szłam z walizką oraz plecakiem, nucąc pod nosem jakąś wesołą melodyjkę. Miałam nadzieję, że żadna woźna mnie nie zauważy, bo prawdopodobnie zostałabym zabita za te kałuże, które zostawiałam za sobą [później je zmyję, przysięgam, chyba]. Oby nikt się nie poślizgnął na schodach… Jakby nie patrzeć mój pokój był na ostatnim piętrze, siłą rzeczy musiałam [nie lubię wind, nope]. Przynajmniej zdjęłam kalosze i wzięłam w dłonie, żeby nie roznosić błota. Wystarczyły kałuże, za błoto definitywnie zostałabym zabita.
Po paru potknięciach, burczeniu na walizkę, która nie chciała ze mną współpracować, udało mi się w końcu dotrzeć na samą górę. Zwycięstwo! Na korytarzu zamajaczyła mi znajoma [chociaż zawsze mogłam się pomylić] osóbka i bez większego zastanowienia podbiegłam do niej z szerokim uśmiechem.
— Dzień dobry, jak humorek? — spytałam, zgarniając mokre kosmyki włosów za ucho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis