poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Dobrego złe początki [9]

— Zakochałeś się w nim?
Jedno pytanie, które w sumie zadawałem sobie sam. Bo czy ja w ogóle, mając te prawie dwadzieścia pięć lat, wiedziałem czym jest ta pieprzona miłość i jak nie pomylić jej z innym uczuciem?
Raczej nie i chyba nie jestem zbyt pewny, żebym odpowiedział sobie na to pytanie przez całe swoje życie. Miałem tylko nadzieję, że nie byłem jedyny.
— Nie wiem — mruknąłem, zaciągając się papierosem, wyjątkowo głęboko i zamykając oczy, ściskając powieki, bo nie miałem ochoty wpatrywać się przed siebie bez sensu, jakby z nadzieją, że za chwilę pojawi się przede mną, stanie i tym razem to on zasłoni drugiemu słońce. Uśmiechnie się szelmowsko, usiądzie obok, a pomiędzy nami znowu pojawi się wyjątkowo gęsta atmosfera. — Może. Może nie. Kto tam to, kurwa, wie — warknąłem, raczej na siebie, niż na dziewczynę. — Obstawiałbym zauroczenie, ale w sumie to chyba pomiędzy tymi dwoma uczuciami jest dosyć cienka granica i... czy zauroczenie to nie jest jakiś rodzaj miłości? — szepnąłem i skrzywiłem się niemiłosiernie, gdy oczy nagle zrobiły się wyjątkowo mokre. — Obaj chyba wiedzieliśmy, że to wszystko to tylko jakieś tam pożądanie i intymność, wiesz, nic wyższego, a po prostu spełnianie, zaspokajanie podstawowych ludzkich potrzeb, nic więcej. Jakaś tam czułość też się wkradła, ale i tego nie nazwałbym niczym... większym.
Westchnąłem głośno, gdy głos mi się nagle załamał, a papieros w ustach wydał się wyjątkowo obrzydliwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis