wtorek, 14 sierpnia 2018

Dobrego złe początki [3]

Renee wyglądała po prostu... źle. Jak nie ona, a raczej szara, cicha myszka, która pewnie w tamtej chwili wolała schować się pod kołdrą i nigdy więcej spod niej nie wyjść. Znaczy, dalej miało się do niej jakiś respekt, raczej tylko idiota rzuciłby jej rękawicę i tak dalej, ale jednak brakowało w tym wszystkim tej charakterystycznej zadziorności i mocnego stąpania po ziemi.
Bo raczej obejmowanie się ramionami oraz opuszczanie wzroku nie należało do częstych gestów widocznych u dziewczyny.
Usiadła obok mnie, zdecydowanie zbyt nieśmiało jak na siebie.
— Miałam spytać dokładnie o to samo — mruknęła, spoglądając na mnie kątem jasnozielonego oka otoczonego naprawdę potężnym gąszczem czarnych rzęs. — Jakoś leci, powoli, ale leci. A ty? Jak się trzymasz?
Westchnąłem głośno, odwracając wzrok, by spojrzeć się przed siebie i zaciągnąć papierosem. To było zarazem proste, jak i bardzo trudne pytanie. Bo sam nie do końca wiedziałem, jak się trzymam. W końcu nie popadłem jeszcze w żadną depresję, mogłem spać, a przynajmniej mogłem już spać, nie płakałem pod prysznicem. Po prostu żyłem sobie spokojnie w moim dziwnym transie. Nic nie robiłem, ale też zupełnie się nie obijałem. Tak jakoś.
— Jakoś. Jakoś się trzymam — odpowiedziałem, strzepując papierosa na ziemię, niezbyt przejmując się tymi wszystkimi zasadami i regułami, że jak to tak, że nie wolno, że przecież może wybuchnąć jakiś pożar czy inne cholerstwo. A może niech to wszystko po prostu spłonie, nikomu nie będzie nas szkoda. — Bywało lepiej, bywało gorzej. W sumie to jest nijak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis