poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Dobrego złe początki [1]

Siedziałem na ławce.
Tej ławce, na której już kiedyś postanowiłem arogancko usiąść, przy której stałem i zasłaniałem niebieskowłosemu typowi słoneczko.
Jakby w planach miał opalanie.
Paliłem papierosa i byłem cholernie wkurwiony. Kląłem, rzucałem rzeczami i papierami, albo i lepiej, darłem je, bo w końcu i tak do niczego nie były mi potrzebne (a nawet jeżeli były, to wtedy zbytnio się to nie liczyło). Na prawej dłoni powstał nie najładniejszy siniak, lewa wyglądała całkiem nieźle. Jak pedalsko by to nie zabrzmiało, powinienem choć trochę spiłować paznokcie, bo te poobgryzane i nierówne raczej dobrze o mnie nie świadczyły. Cieszmy się, że przynajmniej nadal się myłem, czesałem i nie chodziłem w pogniecionych koszulach czy dresach z dziurami.
Czyżbym przechodził przez pięć etapów żałoby?
A kto to wie, może i tak, może i nie, nigdy nie dane mi było uczęszczać na nauki psychologiczne, nawet jeżeli raz na jakiś czas przeczytałem książkę, lepszą lub gorszą, o tej dziedzinie.
Zaciągnąłem się papierosem i odchyliłem do tyłu. Na razie czwarty, szykuję się na więcej. Przymknąłem oczy, wypuściłem dym z ust, a następnie powtórzyłem czynność sprzed chwili. I tak w kółko, raz za razem, bo na dworze wcale nie było tak źle, kurtki nie potrzebowałem, słońce przyjemnie grzało.
— Hej.
Damski, raczej dosyć dobrze znany mi głos wyrwał mnie z zamyślenia. Raczej nie brzmiał tak, jak zawsze, ciut słabiej, co u Illene chyba nie było aż tak często spotykane. Otworzyłem jedno oko, bo dziewczyna oczywiście zasłoniła mi słońce.
A może jednak się opalał?
— Mogę się dosiąść?
Pokiwałem głową, odwzajemniając jej słaby uśmiech. To chyba nie był nasz dzień.
— Oczywiście, zapraszam na ławkę mocno kopniętych przez te wakacje — oświadczyłem. — To co tam u ciebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis