wtorek, 14 sierpnia 2018

Bo ćpanie jest dobre na wszystko [19]

Podążyłem za nim wzrokiem, leniwie, powoli, nawet nie siląc się na nagłe odwrócenie spojrzenia od ciekawego obrazka, który malował się za oknem. Nowe nabytki zawsze były nadzwyczaj ciekawymi okazami, kuszącymi do zapoznania się i cieszącymi oko. Zawsze znalazła się jakaś ładna i któryś przystojny, którzy mogliby łatwo dobić się roli króla i królowej szkoły, czy tam balu, ale szybko ginęli w szkolnym tłumie, najczęściej przygnieceni butem Ivensowej, czy tam Diaskro.
Zmienił piosenkę, co całkowicie zignorowałem, bo liczyło się tylko to, żeby coś tam w tle brzdąkało, mniejsza o to, co to dokładnie było. Przyjąłbym nawet jakieś beznadziejne gnioty i tak szczególnie się nie wsłuchiwałem.
— Już dwadzieścia cztery. A zaraz dwadzieścia pięć, trzydziestka się zbliża, a ja dalej nie stwierdziłem, co chcę robić w życiu — rzucił z szerokim uśmiechem. Stary pryk, cholera jasna. — Znaczy, niby wiem, niby nie, niby sobie coś tam robię i w jakiś sposób dorabiam, ale w sumie nie da się nazwać tego stabilnością finansową, społeczną i tak dalej. A ty Zbychu? Jak tam twoje plany na przyszłość?
— Ty daj mi lepiej na razie wyjść z tej szkoły w jednym kawałku, Adaś — parsknąłem, opierając się tyłkiem o parapet i przytykając szyjkę butelki do ust. — Póki co, wiem tyle, że robię sobie po wszystkim gap year, wędruję po świecie i zaliczam kolejne zmywaki. Nic więcej mi do szczęścia nie jest potrzebne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis