sobota, 11 sierpnia 2018

Bo ćpanie jest dobre na wszystko [17]

Odchyliłem się nieco, dając większe pole widzenia mężczyźnie, który przystanął tuż za mną i zaczął przyglądać się towarzystwu za oknem przez moje ramię.
— Zbychu, nie baw się w Słowackiego, bo to wcale nie jest coś dobrego — burknął, przykładając szyjkę butelki do ust, a ja cicho prychnąłem, bo wiedziałem, że sam celowo zaczyna bawić się w raczkującego wierszokletę. — Uprzedzając, za Mickiewiczem również nie przepadam, Sonety Krymskie to dla mnie przesada — rzucił jeszcze i zerknął na mnie, a ja tylko pokręciłem głową. — Tamten w białych włoskach nie najgorszy, ale jakiś strasznie wysoki, tyczkowaty taki, w sumie nic ciekawego. Ale niech się cieszą, że dobra pogoda jest, przynajmniej im nosy nie zamarzną, gdy będą czekać na nasz zapracowany samorząd. Ale ten czas szybko mija, szósta klasa i do domu...
— Nie mój typ. Ma dziwną twarz i zdecydowanie za duże usta, idę o to, że da się do nich wepchnąć całą puszkę, czy coś — mruknąłem, wzdrygając się nieco na widok wspomnianego białowłosego. — Ale tamta dziewucha, długie, kasztanowe włosy, te do pasa. Wianek ma, cholera, ładna jest. Chociaż i tak daleko jej do Mayersowej — dodałem ciszej, drapiąc się ponownie po policzku. — Ja dopiero trzecia, hura życie, półmetek przede mną — westchnąłem dość ciężko, zerkając przy okazji na Walsha, który dalej się na mnie lampił. — Ty, ile ty masz lat?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis