Pokręcił głową, parskając głośnym śmiechem, no a ja odwdzięczyłem się tym samym.
— Gadaj zdrów, Adam, naprawdę, jeśli tego potrzebujesz, rob do woli. Wytrzymuję większość czasu z Fioną, obstawiam, że twoje wywody nie dorównują tym jej — stwierdził i ponownie wybuchł śmiechem, a ja po prostu wiedziałem, że nie znał mnie wystarczająco dobrze i tylko dlatego tak twierdził.
Po chwili w moją stronę poleciał głośnik, a ja na szczęście dosyć szybko się zorientowałem, by móc go złapać, nawet jeżeli wyglądało to dosyć fajtłapowato, a przez chwilę miałem wrażenie, że urządzenie jednak upadnie na podłogę.
— Zresztą lubię słuchać pierdolenia — dodał, a ja po prostu mogłem już tylko usiąść na podłodze i schować twarz w swoje dłonie.
Bo dawno nie pierdoliłem, a chyba każdy czasami i tego potrzebuje, jakkolwiek wysoko nie stałby w łańcuchu pokarmowym.
— Wiesz, że ten dupek zostawił mi tylko liścik? — mruknąłem pod nosem, odchylając głowę do tyłu, by spojrzeć na Zbycha smętnym wzrokiem. I co z tego, że walnąłem prosto z mostu, w sumie miałem wrażenie, że przy Głowackim mogłem to zrobić. Tak jakoś, wyglądał na osobę, której raczej każdy mógł zaufać, a nawet ten najbardziej tajemniczy czasami musiał coś z siebie wyrzucić. — I to taki pomięty. Brzydki. I jeszcze oskarżający. I go nadal mam, bo to w sumie jedyna rzecz, która mi po nim została, oprócz tych pieprzonych Black Devilsów. I niby coś przebąkiwali, że ma wyjeżdżać, ale miałem nadzieję, że powie mi chociaż jakiekolwiek "cześć" — wyjęczałem wszystko na jednym oddechu, przekręcając w dłoniach głośniczek.
Musiałem wyglądać... nędznie.
— Ale w sumie to ja na to zasługiwałem, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz