sobota, 28 lipca 2018

(Nie) Wiem że mnie podglądasz [18]

Pan Kumar strzelił focha. Zmarszczył brewki, wydął usta, a mi pozostawało tylko prychnąć, gdy w końcu mogłam zamknąć cholerną kosmetyczkę.
Bo niby lubiłam się malować i lubiłam siebie w makijażu, a przy tym równie tego nienawidziłam, za każdym razem ciesząc się, że tym razem nie wydłubałam sobie oka. Taki mały paradoks.
— Uznajmy, że mam okres — mruknął w końcu, a ja prawie zakrztusiłam się własną śliną, gdy parskałam śmiechem. — Nikt nie chce się nikogo pozbyć, po prostu się dziwię, jak szybko zmieniasz swoje podejście i tempo pracy — stwierdził i wzruszył ramionami, podczas gdy ja sprawdzałam jeszcze, czy aby na pewno wszystko mam w torebce. — Mogę cię odeskortować?
I znowu prawie się zakrztusiłam, tym razem już nie w śmiechu, a raczej małym szoku, zdziwieniu i może i poddenerwowaniu, kto to tam wie. Odchrząknęłam, rzucając torebkę na fotel i biorąc w łapki buty, by w końcu je założyć.
Wrócę wieczorem i będę cierpieć, przysięgam.
— Kobiety zmienne są, Yamir, a jak chcesz tampony to są w żółtej saszetce, tabletki rozkurczowe też tam znajdziesz — oświadczyłam, puszczając mu oczko, gdy usiadłam na łóżku, by wcisnąć stopę w botki. A może po prostu pójść w rozchodzonych adidasach? Nie, aby być piękną trzeba cierpieć, czy jak to powtarzały te wszystkie cudowne panie przechodzące operacje plastyczne. — Nie zabraniam, ale nie wiem, czy taka eskorta będzie dobrze wyglądać. W sensie... nie przypominasz mojego brata, przykro mi — mruknęłam, uśmiechając się troszkę nie pewniej. — Ale w sumie, rób co chcesz, wolę tak, niż żebyś miał mnie śledzić w krzakach.
Och, Yamir, chciałam raz, a dobrze po prostu zapomnieć, ale jak widać, wszystko mi, kurwa, musiało utrudniać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis