sobota, 28 lipca 2018

(Nie) Wiem że mnie podglądasz [16]

— Jeśli spięte, to kok, chociaż dzisiaj widzę cię bardziej w rozpuszczonych — odparł dosyć szybko, a ja tylko pokiwałam głową, przy okazji rzucając się do torby, by poszukać w niej szczotki.
— Tak, a jak go pocałujesz, to zmieni się w żabę, obstawiam, że tak wyglądałoby to w naszej rzeczywistości. — Przewróciłam oczami, stwierdzając w głowie, że Yamir tego dnia był wyjątkowo pesymistyczny. — Jakieś jaśniejsze bordo?
Usiadł na łóżku, grzebiąc w poduszkach i opierając się o drewnianą część, podczas gdy ja grzebałam w kosmetyczce w poszukiwaniu wszystkiego, co potrzebne, a łatwe to nie było, bo trzeba przyznać, iż możliwe, że miałam niektórych rzeczy ciut za dużo, tych nigdy nie używanych również, ale co ja poradzę, jak to tak ładnie wygląda na półce, często jeszcze ślicznie pachnie i brakuje tylko słodkiego uśmiechu.
Nie, z uśmiechu zrezygnujmy, nie chciałabym, aby kosmetyki uśmiechały się do mnie na półkach w sklepie. Byłoby to raczej niepokojące.
— Zagęszczaj ruchy, jeszcze przed chwilą panikowałaś, że się spóźniasz — parsknął nagle Yamir, splatając ręce na klatce piersiowej.
Znalazł się pan i władca, o!
Prychnęłam, przewracając oczami, gdy w końcu wyjęłam odpowiednią szminkę.
— Po pierwsze, strasznie pesymistyczny się zrobiłeś, Yamir. Równowaga świata zaczęła za bardzo przechylać się na jasną stronę? — zapytałam, uśmiechając się i próbując nie wydłubać sobie oka kredką. — Po drugie, już kończę, szminkę mogę nawet nałożyć w biegu, a wszystko mam już upchane do torby — oświadczyłam dumnie. — Po trzecie, już się chcesz mnie pozbyć? — Parsknęłam śmiechem, w końcu obracając się w stronę Hindusa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis