I chyba trafiłem na całkiem ładnego oszołoma, który do końca nie wiedział, w którym świecie powinien aktualnie funkcjonować, tym na zewnątrz, czy może jednak tym kryjącym się gdzieś głęboko w jej głowie, delikatnie rzecz mówiąc, odciętym od tego naszego, realnego.
Ale miała imbryk i skinęła głową, uśmiechając się zdecydowanie szerzej, niż poprzednio, ba, nawet oczy jej zalśniły w radosnym wyrazie.
— Przeważnie to ja proponuję upijanie się herbatą. Lubisz mrożoną? Chociaż w sumie nie ma za bardzo pogody na mrożoną... Czy wolisz kawę? Czy ja mam drugi imbryk? — mruczała, szeptała, rzucała jakimś hasłem nieco głośniej, prowadząc dialog ze mną, ze sobą i chyba jeszcze przy okazji z podłogą, a ja tylko uśmiechałem się delikatnie, zastanawiając się przy okazji, czy nie powinienem był zadzwonić po jakieś służby specjalne, bo dziewczyna chyba zdecydowanie potrzebowała jakiejś pomocy z zewnątrz, czy coś. Ale kiwałem głową i nawet decydowałem się dać jej dalej szanse, bo może po prostu ma dziwniejszy moment, chwilę, która za chwilę przeminie. — Lubisz ciastka? Jeśli tak, to jakie?
— Lubię mrożoną, chociaż niekoniecznie w takie dni, jak ten — odpowiadałem po kolei, wściubiając ręce do kieszeni czarnej, rozpinanej bluzy. — Kawa, czy herbata, mi to obojętne, oba napoje zdecydowanie lubię, a dzisiaj mogę napić się herbaty, jeśli na kawę specjalnie szykować trzeba inny imbryczek. I dyniowe albo słonecznikowe, bardzo lubię słonecznikowe. — Zacząłem iść, mając nadzieję, że Pel pójdzie za mną i znajdziemy się w miejscu, gdzie nie będziemy narażeni na wzrok Oakleya. — Do której klasy chodzisz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz