czwartek, 26 lipca 2018

(Nie) Wiem że mnie podglądasz [12]

Oparł się o ścianę, zakładając ręce na swojej piersi i przekręcając głowę w bok. A to wszystko z tym błyskiem w oku i charakterystycznym uśmiechem na twarzy, które naprawdę kochałam.
— Będzie dobrze, nawet bardzo — oświadczył, na co odwzajemniłam nieporadnie uśmiech i założyłam to jedno pasmo włosów za ucho, które zawsze wyjątkowo uciekało ze swojego miejsca właśnie w takich sytuacjach. — Botki i ten ciemny szary, będzie zabójczo — stwierdził, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową, wyciągając wspomniany przez niego sweter, a następnie zarzucając go na siebie. Ukucnęłam, by wyciągnąć botki. — Zresztą ładnemu we wszystkim ładnie, czy jak to tam mówili? — I znowu na chwilę zamarłam, zatrzymałam dłoń podążającą w kierunku tego jednego buta, który schował się gdzieś głębiej, na kilka sekund. A po chwili niby wszystko wróciło do normy, choć to tyczyło się tylko tych ruchów na zewnątrz, podczas gdy w głowie panikowałam i po prostu rozpadałam się na jeszcze drobniejsze kawałeczki, dusząc się, bo miałam wrażenie, że na moją klatkę piersiową ktoś przypadkowo upuścił kilka ton gruzu. — Jest w ogóle warty całego tego zachodu i stresu?
Uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam z klęczek, by podejść do Hindusa, trochę pewniej, z większą ilością energii. Zadarłam wysoko nos, nawet jeżeli nie pomagało to w porozmawianiu z nim na tej samej wysokości.
— Prawdopodobnie nie, ale czy ktokolwiek jest? — stwierdziłam, poszerzając śmiało uśmiech. — Na razie jest, pewnie, gdy tylko coś potoczy się nie po naszej myśli, stanie się najgorszym i nic nie wartym dupkiem. — Wzruszyłam ramionami. — A tak serio, jest naprawdę miły. I czyta to samo co ja. I ma kręcone włosy. I robi wyjątkowo dobrą kawę, udało mu się mnie przekonać. I w sumie to te nasze rozmowy ciągną się w nieskończoność, więc dlaczego miałabym nie spróbować? — zapytałam, już z poważniejszą miną, choć doskonale wiedziałam i raczej zdawałam sobie sprawę z tego, że to marna próba zastąpienia kogoś, wypełnienia tej pustej cząstki, która musiała jakoś wypaść, zaginąć.
Spojrzałam w oczy Yamira, dosłownie na krótką chwilę, bo może miałam cichą nadzieję, że zauważy, że zrozumie i dostrzeże to, o czym nie mówiłam. Ale w końcu, co by to zmieniło, prawda?
Westchnęłam cicho, podnosząc wzrok trochę wyżej i przesunęłam niesforny lok z czoła mężczyzny.
— Powinieneś pomyśleć o jakiejś spince, ten ci zawsze wypada. Może ci użyczyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis