Jeszcze mocniej zacisnął szczękę, a ja mógłbym przysiąc, że nawet dobrze szło mu ukrywanie jakichkolwiek emocji na twarzy.
Zupełne przeciwieństwo Przewalskiego, u którego zawsze coś go zdradzało.
Dotknął mojej dłoni i, wkładając w to trochę siły, odciągnął ją od siebie, a ja bardzo chętnie odpuściłem.
— Jestem wkurwiony, zmęczony, nie wiem, jak się nazywam, zapierdalam za frajer i dupy uczepił mi się atrakcyjny skurwysyn, przez którego też mam mętlik w głowie — oświadczył szczerze, a ja parsknąłem śmiechem, bo chyba doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, o jakiego skurwysyna mu chodzi. Spoważniałem jednak po chwili, prostując się. — Chcę mieć to po prostu z głowy, a ciągłe zagadywanie, jeszcze na tematy, za którymi nie przepadam, tylko mi to utrudnia. Świetnie, że wyglądam według ciebie bardzo dobrze, ale ja sam nie lubię siebie w tym wydaniu — mruknął i westchnął, odchylając głowę do tyłu i uciekając ode mnie wzrokiem. — Przepraszam.
Również wypuściłem powietrze z płuc i opuściłem spojrzenie na swoje buty.
— Co oni ci dają, że tak zapierdzielasz i się na to zgadzasz? — zapytałem cicho, marszcząc czoło. — Dobra, obiecuję się już nie odzywać, dopóki nie doniesiemy tych cholernych kartek. Ale później jesteś przez chwilę mój i idziesz ze mną na kawę lub piwo, stoi? — zapytałem, zabierając się już do zbierania dokumentów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz