poniedziałek, 23 lipca 2018

Alchemia [5]

Nie spodziewałem się wyrozumiałości, nie po takiej manianie, bo jednak kto aż tak bardzo przywiązuje się do jakiegoś przedmiotu, wózka, który niby powinien ułatwiać życie, a tak naprawdę po prostu je utrudnia i doprowadza do białej gorączki, gdy znowu musisz wjeżdżać po rampie, która źle wyprofilowana jest po prostu zbyt stroma i męczysz się za wszystkie lata.
— Masz na oku jakiś konkretny, inny model? — zapytał w pewnym momencie, bez jakiegoś dziwnego tonu, czy wyrazu twarzy, absolutnie naturalnie, nasączając przy okazji ściereczkę odpowiednim wywarem i za chwilę smarując mi moje ferrari w miejscach, które uznał za słuszne. — Swoją drogą, jak długo masz ten? Z całym szacunkiem, ogarem i innymi możliwymi do wymienienia rzeczami, wygląda jakby przeszedł przez pole minowe, dostał się do służby pod wojnę atomową, a na koniec pozwolono go poskładać studentom, którzy do dyspozycji mieli tylko taśmę klejącą.
— Mam całą listę, najbardziej przymierzałbym się do czegoś od Rolling Bonesów, te ich cudeńka to dopiero są. Jak się kółka ślizgają, jaka amortyzacja, a raz usiadłem na pierwszym lepszym, to panie, chmurka pod plecki normalnie. A błyskawica? Jest względnie nowa, świeża, młoda, bo ile to, cztery lata? Ale powiedzmy, trenuję sporty ekstremalne i szaleję ze śrubkami, nie spodziewałem się, żeby dłużej mi pożyła. Śmiało, sam uwielbiam się z niej nabijać, bo rzeczywiście, wygląda, jakbym co najmniej robił na słabo zaopatrzonej służbie wojskowej przez ostatnie dziesięć lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis