wtorek, 19 czerwca 2018

Przekleństwa przy dźwiękach gitary [3]

To spojrzenie i mina srającego na płocie kota, gdy wymacywała okulary na podłodze, nie zapowiadały niczego dobrego, ale co innego mogłem zrobić, jak przyjrzeć się nastolatce i założyć ręce na piersi.
— Przepraszam, nie sądziłam, że to pan mnie nastraszy, stawiałam bardziej na jakiegoś ucznia, dlatego z rozpędu poszła wiązanka — odparła z chrypą, na co pokiwałem głową z lekkim rozbawieniem. Dostałem kiedyś w pysk od gówniarza, kilka przekleństw raczej różnicy mi nie zrobi. — Brzdąkam, klnę na świat, takjakbynutypiszę… A dostać się dostałam za pomocą kluczy. Poprosiłam Varena, to mi dał.
Pokazała mi kluczyk, potrząsnęła nim i dokładnie zaprezentowała, jakby chcąc mnie w tym wszystkim upewnić.
— Poza tym sala muzyczna jest od tego, żeby w niej grać, prawda? Więc nie rozumiem, co takiego złego robię, szarpiąc struny.
Dzieciaki naprawdę zaczynały zmierzać w niebezpiecznie złym kierunku, bo patrząc na ich podejście do życia i aktualny stan psychiczny, człowiek naprawdę jest w stanie się zaniepokoić i zmartwić.
— Oczywiście, że jest od tego, żeby w niej grać, jednak wolałbym wiedzieć, kto i czy akurat ktoś w niej brzdąka. Potem coś się dzieje, nie daj bór, się coś popsuje i to ja, a nie wy macie problemy, bo nawet nie ma się kto przyznać, bo przecież wtedy w sali nikogo nie było. Też, że mu podorabialiśmy klucze i teraz wszystkim pożycza, trzeba będzie pogadać — mruknąłem już bardziej do siebie, odgarniając włosy do tyłu. — W każdym bądź razie. Coś się stało? — spytałem nieco delikatniejszym, czy tam wrażliwszym tonem.
Czemu ja jestem, kurwa pedagogiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis