wtorek, 19 czerwca 2018

Droga do Treobaru [1]

Świat był nudny, ja się nudziłem cholernie i w ogóle wszystko było pustą, nieskończoną nudą, co sprawiało, że miałem ochotę rzucać kredkami w portret starszego brata, który gdzieś tam trzymałem w pamięci mojego telefonu. Inna rzecz, że ekran prawdopodobnie by tego nie wytrzymał, z rzutkami już sprawdziłem, długopisami również, patyczki z grafitowym wkładem pewnie nie zniszczyłyby go kompletnie, ale porysowały. A na ponowną wymianę całego cholerstwa, już mnie stać nie było.
Na dobrą sprawę, nie wiem, za co w ogóle się zabrałem. Byłem już w cholera zjarany, nie zdziwiłbym się, jeżeli nawet na zjeździe i własnie tego ranka ścignął mnie pierdolony Hopecraft. Zaciągnął do odosobnionej klasy i już miałem na niego warczeć, że jeżeli chce nagle wychodzić z szafy, to powinien uderzyć do tego swojego okularnika, a jeżeli zamierzał mi tylko przypierdolić, to oddam mu trzy razy mocniej, ale położył mi dłoń na ramieniu. Normalnie z miną, jaką mógł mieć tylko drewniany aktor z hiszpańskich seriali dla dzieci puszczanych wieczorami na Disney Channel czy innym cholerstwie, czyli już miałem sugerować zapędy pedofilskie, a tu zonk.
Hopecraft zamierza odejść z AWU. I nawet nie wie kiedy, czy teraz, czy dopiero pod koniec roku, bo jakieś hiper ważne sprawy rasowo-kulturowe wzywają czy inne badziewia, a on dla mnie propozycję życia ma. 
Państwo i panowie, chyba zostałem w ten sposób prezesem. Nie fanklubu Szczura, oczywiście, ale całego szanownego przybytku edukacji, dopiero ten fakt uświadomił mi, że Złociuteńkie Chłopisko może nie być tak jasne, jakby mi się wcześniej zdawało.
Ale w sumie, to nie wiedziałem, co ja robię tutaj. Ani gdzie jestem. Miał być alkohol, dziewice i ogólnie impreza, a przynajmniej zapowiadali to pod nazwą "późniejszej uczty biesiadnej", więc miałem ochotę zatrzeć rączki i oddać się słodko-gorzkiej libacji. A potem zaczęły pojawiać się wokoło mnie nerdy i zacząłem rozumieć, że chyba wylądowałem w złym miejscu, o złym czasie i ładna dziewczyna z wcześniej mogła wcisnąć mi kit stulecia.
— To tak zawsze? — spytałem, jakiegoś gościa, który podobnie jak ja przyglądał się zbierającej się gawiedzi. — Bo mnie tu ściągnęli chyba pod złym pretekstem, żadnej nadchodzącej imprezy nie widzę, laski wyglądają jak marchewki i raczej dziewic nie przypominają, więc zakładam, że mnie tutaj wrobiono i pewnie piwa też nie dostanę? — spytałem z żałością, doskonale słyszalną w moim tonie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis