wtorek, 29 maja 2018

Wprowadzenie: Noah [5]

Ruszyłam za Jamesem. Przytaknęłam, gdy zapytał mnie o podróż międzyświatową. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam. I na pewno nie było to zamierzone. Chłopak zaprowadził mnie do stołówki, gdzie nabył trochę różnych słodkości. Uspokoiłam się, gdyż zrozumiałam, że moja “umiejętność” nie jest niczym dziwnym. W końcu były tutaj wampiry i wilkołaki, o których czytałam na kartach “Zmierzchu” czy “Wilkołaków z Mercy Falls”. Usiedliśmy przy jednym z wielu stolików. 
— Dobra, to po pierwsze. Skąd jesteś, jak dostałaś się do AWU, co o nas wiesz? — Wymienił kilka pytań. 
Zanim udzieliłam odpowiedzi na pytania, upiłam łyk herbaty.
— Jeśli mogę to tak nazwać, pochodzę z “normalnego” świata. Znaczy normalnego z mojego punktu widzenia. 
— Czyli Świat Realny. — James pokiwał kilka razy głową.
— Otóż to. Od najmłodszych lat mieszkałam w Szkocji. Tak samo jak 5,295 miliona innych ludzi. Tyle przynajmniej nas było w 2011 roku. Teraz mamy tam 2017 rok. Więc jesteśmy do tyłu z technologią. Znaczy owszem są komórki, komputery, ale wszystko wygląda tutaj inaczej niż u mnie. Znaczy miasto. Byłam kilka razy w Londynie czy nawet raz w Nowym Yorku, a Dolinę Krzemową widziałam tylko na zdjęciach… Są to nowoczesne miejsca, ale miną pokolenia, nim dorównamy technologicznie temu miejscu. 
Odrzuciłam włosy na plecy, bo w końcu trochę odmarzły. 
—  A co najważniejsze w Szkocji jest teraz wiosna. Mimo, że ciepło jest jak w lecie. Do AWU dostałam się przez mojego ojca. Tak mi się w każdym razie wydaje.
— Jak to? — mruknął zaskoczony chłopak.
— Nigdy nie poznałam swojego ojca. Zniknął, gdy matka była w ciąży z Eleną, moją najmłodszą siostrą. Matka nigdy nam o nim nie opowiadała, a starsze rodzeństwo mówiło, że tak naprawdę to zawsze więcej go nie było niż było. Jednak nigdy nie zapomniał o urodzinach, imieninach czy świętach. Zawsze dostawaliśmy kartki czy prezenty. 
Ciekawe co z Clydem. Przeszło mi przez myśl. Możliwe, że matka się teraz go pozbędzie i jak jeśli wrócę to powie, że zdechł z tęsknoty za mną. 
— Wczoraj znalazłam list — powiedziałam, wyciągając z kieszeni spódnicy trochę mokry i rozmazany list. — Było w nim napisane, że chce się ze mną spotkać. Po charakterze pisma poznałam, że to musi być mój ojciec, gdyż takim samym pisał na wszystkich kartkach. Poszłam więc we wskazane miejsce, czyli do lasu. I kiedy tylko mnie zauważył, zaczął uciekać. Pobiegłam za nim i trafiłam prosto w środek “Czarciego Koła”, czyli koła z grzybów. Ludność wierzy, że są one pułapką, za pomocą której elfy i wróżki porywają ludzi do swojego świata. I właściwie zanim się obejrzałam, trafiłam tutaj. Znaczy do lasu, Był on bardzo podobny do tego, z którego przyszłam. Wydawał mi się być żywą istotą. I znalazłam list. — Wyciągnęłam drugą zmaltretowaną kopertę. — Napisał mi, żebym tutaj przybyła po odpowiedzi na swoje pytania. Błądziłam więc po mieście, próbując tutaj dotrzeć. A że nie miałam waszych pieniędzy, musiałam przejść całą drogę na piechotę. O AWU nic nie wiem. Poza tym, że mogę znaleźć tutaj, jak wcześniej wspomniałam, odpowiedzi.
— Odpowiedzi na co? — zapytał z zaciekawieniem mój rozmówca.
—  Na to kim naprawdę jestem. Nikt w mojej rodzinie nie słyszy ani nie widzi duchów. Ale ja je słyszę, odkąd sięgam pamięcią. Znaczy słyszałam. Dziś po raz pierwszy jakiegoś zobaczyłam. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. I jeszcze co to znaczy, że jestem Przewodnikiem Dusz. Tak mówiła o mnie moja babcia ze strony ojca. Ale nadal nic nie rozumiem. Nie wiem też w sumie, jak miałabym wrócić do domu. Zostawiłam tam całe moje poprzednie życie. Rodzinę i żółwia mojego przyjaciela. I tęsknię za nimi.
Zakończyłam opowieść. Zabrałam się za jedzenie naleśników ze szpinakiem. Były pyszne. Czekałam, aż James mi odpowie. Może słyszał o Przewodnikach Dusz i będzie mi mógł pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis