czwartek, 24 maja 2018

Srebrniki to urocze bachory [5]

Izel uśmiechnęła się w ten izelowaty, bardzo ładny, przyjemny dla oka i ogólnie rzecz biorąc ratujący cały wszechświat sposób, przez który rozpływałem się jak cukier wsypany do dobrej, ciepłej jeszcze herbaty. Krzysiu coś tam szczeknął, coś tam warknął i usadowił się wygodniej na fioletowej głowie.
— Wybacz, lubi pchać swoje nogi tam gdzie nie powinien. Zwłaszcza gdy poznaje kogoś nowego i go szufladkuje, ale to w cholerę przekupna bestia. Za woreczek pestek słonecznika nawet zatańczy. —  Wyciągnęła dłoń i pogładziła stworzenie, na co się uśmiechnąłem. Zdecydowanie oboje byli bardzo osobliwi, jedyni w swoim rodzaju i nadzwyczaj cudowni.
— Jesteś wolny czy masz jakieś plany i będziesz gdzieś pędzić? — zapytała, zadzierając lekko głowę, na co wzruszyłem ramionami z leniwym uśmiechem, wsadzając za chwilę dłonie do kieszeni nieco za dużych spodni. Pojedynczy kosmyk jakoś znalazł drogę ucieczki spod gumki i zaraz opadł mi na policzek, na co mogłem tylko ciężko westchnąć.
— Jak zawsze czysty i cały do twojej dyspozycji — odparłem cicho, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę. — A cóż macie do zaproponowania, co? — dodałem jeszcze, tak dla pewności, żeby tylko pokazać dziewczynie, że z chęcią przystanę na propozycję, chociaż prawdopodobnie wyszło całkiem na opak i zrobiłem z siebie skończonego nudziarza, który nie chce spędzać czasu z ludźmi.
Co z tego, że w rzeczywistości nim byłem.
A zresztą, są rzeczy ważniejsze.
Brawo, Damien. Zaczynasz więcej mówić.
Siostra byłaby dumna, zdecydowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis