środa, 9 maja 2018

Plotkarz Naczelny [0]

Piekło było dobrymi chęciami wybrukowane, ale już nie mogłem patrzeć na ten piękny świat, który tutaj im wszystkim kwitł nadmiernie. Przecież się nie godziło zostawiać tego w ten sposób, jak jakaś brzydka, poszarpana, krwawiąca nadal rana na duszy przeciętnego człowieka. Żyjącego czy nie. Te dzieciaki w końcu każdemu zaczynały grać na nerwach.
Davon powoli zaczynał przekonywać się, że jego słodkie chwila z Przewalskim będą trwać już na wieki wieków, sądząc po paskudnym pierścionku, który nieustannie chłopak trzymał w jego kieszeni. Marzenia pieprzących się po kątach ptaszków, których długość penisów odpowiadała odwróconej wartości ich ego. Od razu wspomnę, że żaden zbyt chlubnie wyposażony nie był.
Nibyłowski maślane oczy stroił, jakby wcale nie w kierunku pedofilia. Obrzydliwości moje, doskonale pamiętałem, jak ten kurdupel o niewyważonym damsko-męskim imieniu wytoczył się niczym kula armatnia z tego przecuchniętego odorem słabego alkoholu i papierosowego dymu gabinetu. Na co mu to było nie wiem nadal, jakby smarkacz nie należał do tych mających podstawowe wartości życia codziennego na wyciągnięcie ręki. Do tej pory zastanawiałem się, poleciał na oceny czy raczej nie tylko warczący kundel znajdował w sobie agresywne, nieujarzmione popędy, co gorsza, natury pierwotnie seksualnej?
Doskonale obserwowałem nawet, że ten, jak mu tam, co Przy Nadziei był łgał w żywe oczy, że nie chodził, a osobiście widziałem jak wstawał z wózka. Fiu, fiu. Zdarzali się i tacy, co na ZUS ciągnąć kasy nie mogli, za to zapomogi i stypendia socjalne, zwłaszcza dla uczniów niepełnosprawnych, zyskiwały w ich oczach wielokrotnie. Jeden tam sobie język ciachnął, drugi rękę odrąbał, ale jak ta wcale-nie-chodząca-istota krążyła na tym lewym wózeczku inwalidzkim przez taki kawał czasu nadal nie wiedziałem.
Ten pchlarz hucznie nazwany "profesorem" pchał łapy w majtki jakiejś blondynki, a nawet w końcu sekretarka zdezerterowała doskonale wiedząc, że ta szkoła zmienia się w burdel. Szuje jeszcze potrafiłem zrozumieć, czasem człowiek potrzebował po prostu dać swojemu wilkowi powyć, ale w te księżycowe noce zastanawiałem się, ile warta jest ludzka, delikatna skóra w starciu z zębami czy ostrymi wilczymi pazurami. Z Estrell nie lepiej, pewnie wymusiła odszkodowanie od Mińska za straty moralne, nie zdziwiłbym się. Jako sekretarka starała się co parę dni doprowadzić szanownego dyrektorka do stanu względnej używalności, wielokrotnie przywracając mu siły witalne poprzez prysznic, opierdalanie i dobre śniadanie. Co się przy tym napatrzyła, to jej, ale z doświadczenia wiedziałem, że nie warto patrzeć.
Na nikogo już w sumie. 
Należało temu zaradzić, a jak inaczej, jak poprzez wyjawianie prawdy? Zagrajmy może w grę, im więcej kłamię, tym więcej prawdy powiem, to od was będzie zależało, co z tego uznacie za wartościową informację w naszej rozgrywce. A czy ona do czegoś będzie prowadzić? Kto wie? W końcu marzenia, prawda i cała ta gra jest ulotna, niczym niektóre wątki.
Wspomnienia. Dźwięki. Obrazy. Może nawet całe życia. Po jednym czy drugim milenium, które przeszło właściwie obok, przestajesz się wahać i zastanawiać nad oczywistym stanem rzeczy. 
Akurat, pisząc ten dziennik, przemknął obok mnie chyłkiem Davon, rozglądając się na boki, czy aby na pewno nikt go nie zauważy. Ruszył do przodu, zastukał dwukrotnie w drzwi, które otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Wyjrzałem zza mojego ulubionego notatnika, wpatrując się w dziwną parę, kto by w końcu pomyślał, że będą dla siebie stworzeni.
Burza brązowych loków przysłoniła kruczoczarne kosmyki, gdy usta owych jegomościów spotkały się w walce o dominację, która z góry była przegrana dla niedoszłego członka rady samorządu. Dexter zawsze miał w sobie tą iskierkę uległości, chęć poddania się komuś odpowiedniemu, któż mógł go winić, że w całości oddał się Adamowi? Lubiłem drugiego z dzieciaków, miał ten wygłodniały błysk w oku, TEN piękny uśmiech, TEN idealny nos, TE smukłe dłonie, które wciągnęły chłopaka do środka, zabierając się przy okazji za jego pasek w spodniach od mundurku.
Co może stać na drodze prawdziwej miłości?
Mógłbym za nimi podążyć, przeniknąć przez szarobure ściany korytarza. Może nawet posłuchać nieco dźwięków uprawianej miłości, ale w ich wypadku zawsze wyglądało to tak samo. Niby gdzieś tam tkwiła ciągła walka o dominacje, ale wydawało się, że obaj panowie wzajemnie sprowadzają się do parteru. W jakiś sposób egzystują, bawią się, ale przede wszystkim cieszą się ze swojej obecności, bo jeden zdecydowanie był wart drugiego. I tak stali często w tłumie, oboje z innymi osobami, odkąd Walsh począł zdecydowanie zbyt często udawać, że wcale go nie obchodziło, jak bardzo Oakley poszedł ruchać kogoś innego. (Znowu nie tego właściwego, ale na nich też przyjdzie pora).
Adama (Młodszego, nie Starszego, to byłoby dziwne, chociaż nie niespodziewane) widziało się przez pryzmat chłopięcego uśmiechu, żałosnej pewności siebie, tego uporczywego skomlenia o atencje. Doskonale wiedział, jak każdy komentarz przepełniony jadem odnośnie dzieciaka Przewalskich trafia prosto w serducho czarnowłosej Madonny, rozpalając do czerwoności serce alchemika.
Może właśnie o to chodziło od samego początku? Ten dziki okrzyk "Zauważ mnie" ubrany w puste frazesy, dokuczliwe wyrażenia, ale wzrok wciąż krążył za płaskim tyłkiem Davona. (Tego też nie warto było widzieć. Zostawiłem im karteczkę, żeby następnym razem kopulowali poza moją biblioteką. Nadal myśleli, że podrzucił im ją Hopecraft.)
Chwilę później korytarzem przemknęła staro-nowa-sarenka, która też usłużnie powracała regularnie do tego tajemniczego, mrocznego przybytku, który sprawiał, że chciało się płakać. Niosła za sobą ból, zniszczenie, ale też tą cichą, delikatną nutkę nadziei. Czasem żałowałem jej, gdy dostrzegałem kolejne ślady na ciele dziewczyny. Odciski zbyt mocno napierających na szyję zębów, pozostałości po pazurach na brzuchu, to spojrzenie, które miło, że już wpadła w pułapkę i panienka doskonale o tym wie, ale weźmie całą tą fałszywą namiastkę miłości, jaką mogła dostać.
Wiedząc, że prędzej czy później wilkołaczy amator zapomni się, tak jak zapomniał, że usłyszał tyle razy "Nie", zapomni o kopnięciach wątłego ciała, które i tak nie pomagają jej się nigdy wydostać z silnego, nauczycielskiego uścisku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis