Dzielnie znosiłem spojrzenie Adama, które powodowało u mnie ogromną chęć odwrócenia wzroku na bok. Zarówno przez to, że odbierałem za dużo danych na raz i odruchowo chciałem przejrzeć je wszystkie, ale również przez to, że bałem się o dalszy rozwój sytuacji. Bo w końcu, spoglądanie w oczy może być odebrane za niewerbalny atak, czyż nie?
— Masz chusteczkę? — Pochylił się niebezpiecznie w moją stronę, dając mi szansę na dokładne przyjrzenie się ludzkiej powłoce. A ta była nawet dobrej jakości.
— Zresztą, dałeś mi już coś do jedzenia, nie nazwałbym ciebie dłużnym. — Na zakończenie, Walsh ni to prychnął, ni to zaśmiał się. Coś pomiędzy tymi dwoma różnymi dźwiękami.
Skinąłem delikatnie głową, po czym zacząłem szukać opakowania w torbie. Było to utrudnione przez obecność podręczników i innego szkolnego tałatajstwa, kabli i notatek. Te cudem uratowałem przed wypadnięciem na podłogę, wręcz w ostatniej chwili orientując się, że fizyka zaczyna je ciągnąć w dół. Na szczęście, sytuacja została opanowana, a ja w spokoju byłem w stanie dokończyć poszukiwania. Ostatecznie podałem z delikatnym uśmiechem (wcale nie podpatrzonym u Oakleya) wydobyte chusteczki, po czym splotłem dłonie na swoim brzuchu, w tak zwanej przeze mnie „pozycji neutralnej” — Byłem gotowy do rozmowy, ale jeśli przyjdzie potrzeba, bez trudu porażę drugą osobę prądem. Drobne iskierki przebiegły po moich palcach, kiedy przechyliłem głowę na bok, aby lepiej przyjrzeć się towarzyszowi.
— Jak chcesz — odezwałem się po chwili ciszy — mogę przynieść ci jeszcze jakiś owoc...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz