wtorek, 22 maja 2018

Kochanie przestań ryczeć [11]

Czy ja byłem naprawdę taki straszny i to dlatego Ophelion wpatrywała się we mnie z tą iskierką przerażenia, czy to po prostu mi się wydawało? Zesztywniała od razu, gdy jej dotknąłem i,przysięgam, powoli zaczynałem się zastanawiać, czy to może jednak nie jakiś jej uraz do mężczyzn z przeszłości. Kto to wie.
— Spodziewałam się raczej wersji z "Nie poleć na pierwszego z dużym portfelem" czy "Nie zgrywaj Czarnej Wdowy na ślubnym kobiercu przynajmniej przed trzecim mężem", poza tym, hej, jestem dużą dziewczynką, potrafię o siebie zadebać — odpowiedziała, a ja pokręciłm głową, ale jednak uśmiechnąłem, bo ile ona miała lat. Piętnaście? Szesnaście? I może nie wyglądała, ale jednak głowa to głowa, tak samo z doświadczeniem i jakąś tą nabytą mądrością. Sam nie byłem stary, ba, wręcz przeciwnie. Ale jednak starszy i już coś tam wiedziałem. — I ten fałszywy uśmiech, ej, jaki on ma numer, dwadzieścia osiem? Nieważne, wcale ci nie przystoi. Wolę ten w typie "Zaraz cię zabiję, ale poudaję, że jeszcze zostało we mnie trochę człowieka" — mruknęła, a mnie wmurowało. Spojrzałem się na nią ze zmarszczonym czołem. — Okey, nie znam się na gierkach, ale chujowo wyglądasz, gdy udajesz, że wszystko jest cudowne. To gdzie w końcu idziemy, bo ten przydomek najlepszej niewiele mi mówi?
— Może i jesteś już dużą dziewczynką, ale jeszcze dużo życia przed tobą, przede mną już trochę mniej, więc traktuj to po prostu jako całkiem dobre rady światopoglądowe od starszego kolegi — mruknąłem, tym razem uśmiechając się trochę szczerzej i puszczając jej oczko. — Uśmiech dwadzieścia jeden, nie trafiłaś — dodałem przy okazji, powracając wzrokiem przed siebie i wydając spomiędzy ust charakterystyczne "pyknięcie". — Do tej kawiarni przy parku, tam na rogu, całkiem dobre tarty cytrynowe tam mają, tak samo z kawą... O, nie, zdradziłem ci niespodziankę! — krzyknąłem i teatralnie chwyciłem się za serce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis