piątek, 9 marca 2018

Ważki oraz fioletowe włosy [7]

— A więc dobrze trafiłaś, nadjechał twój bohater na siwym koniu i tak dalej… — Zachichotałam cicho, czując, jak robi się mi odrobinę mniej smutno. — Gdzie ostatnio miałaś lekcje? Od tego miejsca proponowałbym zacząć, a następnie możemy dalej mknąć do tyłu i w końcu się znajdzie, nie bój nic. — Uśmiechnęłam się do chłopaka, nadal unikając bezpośredniego patrzenia mu w twarz. Mój wewnętrzny żuk właśnie stwierdził, że zostanie ślimakiem i się schował. Chciał też brać nogi za pas, gdy tylko Adam podszedł bliżej. — Hej, hej, tak jak wspominałem, nie gryzę, a tym bardziej nie zamieniam wzrokiem w kamień, nie musisz uciekać wzrokiem.
Dobra, dasz radę, weź się w garść, Izel. Po prostu bądź sobą, najwyżej później pójdziesz się schować w kącie i z niego nie wyjdziesz. Taa, zmotywowanie siebie przede wszystkim. Chyba muszę poćwiczyć. Wyprostowałam się, spoglądając nieśmiało na chłopaka i wzięłam głębszy wdech.
 — To dobrze. Bycie kamiennym posągiem to najbardziej nudna i straszna rzecz w życiu, nie polecam, dwa na dziesięć. Brrr — powiedziałam, wzdrygając się teatralnie. Chociaż ta wypowiedź była rzucona pół żartem, pół serio. Naprawdę, bycie wielkim, martwym kawałkiem kamienia jest okropne. Od tamtej pory rozumiałam, dlaczego wszyscy unikali wzroku wkurwionej cioci Emm.
 — Do tego byłabym bardzo pokracznym posągiem — dodałam z udawaną powagą, ale zaraz wróciłam do tematu poszukiwań torby. — Ostatnie miałam wróżbiarstwo. Modlę się, żeby Nibyłowskiego już nie było. — Drugie zdanie wypowiedziałam bardziej do siebie niżeli do niego. Pan profesor raczej mnie nie lubił, a przynajmniej tak wywnioskowałam, gdy wypaliłam, że nazwałam swojego skarabeusza, przydzielonego na lekcji do wróżenia, Mareczkiem. Cóż... Ale ten skarabeusz naprawdę wyglądał na Mareczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis