Chłopak nie odmówił, ba, powiedział „Z miłą chęcią”, czyli ta cisza przez ten długi czasu nie sprawiła, że zachowywaliśmy się nieporadnie i niezręcznie. Przynajmniej tyle dobrego.
Pogoda była cudowna. Słoneczko grzało, zachęcając do lżejszego ubioru oraz wyjścia na dwór, do lasu, altanki, tudzież nad pobliskie jeziorko. Gdyby tylko nie ten duszny mundurek. Nawet jak zdjęłam marynarkę, było nadal za gorąco. Zaraz nakierowałam Reskę w stronę upragnionego cienia, mamrocząc cicho, że jak może mu nie być gorąco, rozejrzyj się człowieku, ja tu się zaraz ugotuję.
Z radością wylądowałam w zacienionej części ścieżki, idąc zdecydowanie raźniejszym krokiem, niżeli kilka chwil temu.
— W sumie masz rację… — zaśmiał się, a ja posłałam mu uśmiech. — Ten wujek... Jakoś nieszczególnie lubiany przez twojego brata? — Na mojej twarzy zagościło zdziwienie na parę sekund, ale zaraz wróciłam do szerokiego wyszczerzu, powstrzymując ciche parsknięcie śmiechem.
— Mój brat uwielbia wujka Jacka. Są wręcz nieznośnym duetem — odpowiedziałam rozbawiona, chcąc sobie wyobrazić, żeby którekolwiek z dzieciaków nie lubiło wujka Jacka. Tego śmieszkowatego iluzjonisty, który sprzedawał wszystkie anegdotki oraz historie z życia naszych rodziców, a potem obrywał z każdej strony. — Młody raczej jest zły za to, że nie przyjeżdżam do domu, a sam na razie ruszyć się nie może, więc… — Westchnęłam, chcąc wcisnąć dłonie do kieszeni, ale zaraz przypomniałam sobie, że spódnica ich nie posiadała. No tak, jak zwykle zapominałam o tym upierdliwym fakcie. — Ale zejdźmy z tematu mojego brata. Co u ciebie, panie Haverfield?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz