I parsknęła śmiechem, choć była cała czerwona jak dorodny burak, a ja odpowiedziałem jej tym samym i uśmiechnąłem się ładnie, chowając dłonie w kieszeni, bo chyba nie musieliśmy utrzymywać oficjalnych kontaktów i odpowiedniego taktu. Dziewczyna ewidentnie rozluźniła się troszkę bardziej, a mi pozostawało się cieszyć, bo przecież o to właśnie chodziło.
— Trudno powiedzieć, mogła zostać schowana wszędzie — odpowiedziała ostatecznie, po czym posłała mi niezbyt wesoły uśmiech, który zdecydowanie mi się nie spodobał. Trzeba będzie z tym coś zrobić, na moim posterunku nie będzie smutnych uśmiechów. — Możliwe, że na jakimś gzymsie, raczej gdzieś, gdzie nie dosięgnę — burknęła pod nosem i opuściła wzrok, chowając przy tym twarzyczkę.
Westchnąłem, odchrząknąłem i wyprostowałem się dumnie, bo choć wysoki nie byłem, to jednak górowałem nad biedną fioletowowłosą księżniczką, która ewidentnie zagubiła się w całej tej nieszczęsnej i nieporęcznej sytuacji.
— A więc dobrze trafiłaś, nadjechał twój bohater na siwym koniu i tak dalej... — stwierdziłem, parskając śmiechem. — Gdzie ostatnio miałaś lekcje? Od tego miejsca proponowałbym zacząć, a następnie możemy dalej mknąć do tyłu i w końcu się znajdzie, nie bój nic — dodałem, podchodząc do niej. — Hej, hej, tak jak wspominałem, nie gryzę, a tym bardziej nie zamieniam wzrokiem w kamień, nie musisz uciekać wzrokiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz