Dygnęła uroczo na moje skiniecie głową, a ja uśmiechnąłem się szerzej, ewidentnie pesząc zakłopotaną dziewczynę.
— Izel Carter, przyjemność po mojej stronie — przedstawiła się w końcu ładnie, odgarniając fioletowe pasmo włosów za ucho, bo to zagubiło się gdzieś na twarzy dziewczyny. Ponownie skinąłem jej głową. — Em… Ostatnio była w sali od sztuk artystycznych, ale już tam sprawdzałam, dlatego się włóczę po uczelni. Co do pomocy jest jak najmilej widziana, jeżeli to nie problem — oświadczyła, a jej dłonie zaczęły kreślić najróżniejsze obrazki w powietrzu, więc tylko poszerzyłem uśmiech, widząc, jak żywo gestykuluje. I po chwili schowała ręce za siebie, po raz kolejny już speszona całą sytuacją. Opuściła wzrok.
— A więc bardzo chętnie pomogę — oświadczyłem, prostując się, po czym westchnąłem. — Hej, przecież ciebie nie zjem, rób co chcesz, gestykuluj ile chcesz, naprawdę, to nie przeszkadza — dodałem po chwili i parsknąłem szczerym śmiechem. — A więc, panno Carter, gdzie chciałaby pani rozpocząć swoje poszukiwania? — zapytałem, kłaniając się głęboko jak oddany sługa, próbując w ten sposób choć troszkę rozluźnić atmosferę pomiędzy nami, choć mogło to wyglądać komicznie, a przecież Davon pojawić mógł się w każdym momencie i mieć pretekst do dogryzania mi.
No cóż, czego się nie zrobi dla kobiety, czy jak to szło?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz