— Miło, że Cię to bawi — powiedziała dziewczyna, patrząc na mnie dość pogardliwym spojrzeniem.
Pomożesz mi czy mam tu siedzieć jeszcze trochę? — Natychmiast zerwałam się do pomocy. Miałam niemałe wyrzuty sumienia, że sprawiłam jej przykrość swoją reakcją. Właściwie, nie śmiałam się z niej, a z tego, że taka drobna osoba była w stanie zrobić takie pobojowisko i to zupełnie sama!
Zajęłyśmy się przesunięciem ciężkiego globusa, ale na całe szczęście, bez problemu udało mi się go złapać. Dziewczyna zaczęła mi się przyglądać, a ja zaczęłam czuć się nieswojo w jej obecności. Chyba powinnam...
— Dziękuję za pomoc. — Jej krótkie podziękowanie wyrwało mnie z zamyślenia. W porządku nie ma żadnego problemu, powinnam odpowiedzieć. Jednak najpierw wypadałoby przeprosić. Znowu chciałam zabrać głos, kiedy ona odezwała się po raz kolejny. — Chyba nie miałyśmy okazji się poznać. Jestem Jocelyn O'Connor, a ty?
To była szansa na to, abyśmy mogły lepiej się poznać. Nie miałam tutaj prawie żadnego bliskiego przyjaciela, dlatego taka okazja była okazją wyjątkową.
— Ja nazywam się Loretta Brown. Pewnie nie miałaś okazji o mnie słyszeć. Nie lubię rzucać się w oczy — powiedziałam do dziewczyny zapatrzonej zupełnie w inne miejsce. — Przepraszam, Jocelyn. Nie zrobiłam na Tobie dobrego pierwszego wrażenia, ale chyba źle mnie zrozumiałaś... — Zdążyłam powiedzieć, kiedy w naszą stronę przechylił się kosz na śmieci, wysypując całą zawartość.
Miałam wrażenie, jakby serce podeszło mi do gardła. Wzięłam pierwszą rzecz z brzegu, aby w razie czego móc się bronić. Jocelyn stała obok, starając się zachować zimną krew, jednak na jej twarzy było wymalowane przerażenie, a oczy płonęły histerią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz