Od kilku minut siedziałam w bezruchu na podłodze. Mój początkowy plan zakładał stworzenie czegoś sensownego ze skrawka materiału, który znajdował się rozłożony na podłodze. Wszystko było w najlepszym porządku, do czasu, kiedy materiał zaczął się ruszać. Z początku ledwo drgał, ale potem zaczął całkiem samodzielnie pełzać po pokoju. Obserwowałam go z uwagą, co jakiś czas pofukując lekko w jego kierunku. Najbardziej nie niepokoił mnie jednak fakt, iż materiał się ruszał, tylko ten, iż nie wydawał żadnego dźwięku. Normalne zwierzę nie zachowywałoby milczenia tak długi czas, więc najwyraźniej musiałam mieć do czynienia z magią. Zapewne ktoś chciał zrobić sobie ze mnie żarty lub poruszający się materiał był jakimś skutkiem ubocznym po... Czymś. Trudno mi było to określić, więc postanowiłam poradzić sobie w tradycyjny sposób. Delikatnie podniosłam się z ziemi. Rozejrzawszy się dookoła przypomniałam sobie, że znajdowałam się w pracowni artystycznej. W rogu pomieszczenia stał spory kosz na śmieci, który po bliższych oględzinach okazał się pusty. Złapałam go jako broń, po czym po cichu podeszłam do materiału. Szkoda mi było patrzeć jak jasno-szary materiał zdążył się już pobrudzić od podłogi. Ciemniejsze smugi były widoczne już w kilku miejscach, najwyraźniej zbyt długo zwlekałam z interwencją. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, zrzuciłam kosz na materiał, zamykając go w 'klatce'. Uśmiechnęłam się triumfująco, po czym usiadłam na odwróconym koszu, uniemożliwiając ucieczkę niesfornego skrawka. Usłyszałam kroki na korytarzu, po czym ciche, lecz stanowcze, pukanie do drzwi. Najwyraźniej operacja, którą przed momentem przeprowadziłam była o wiele bardziej hałaśliwa niż mi się wydawało.
— Coś się dzieje? — usłyszałam głos zza drzwi.
— Yyyh... — zająknęłam się, nie do końca wiedząc jak powinnam odpowiedzieć.
Zanim zdążyłam się odezwać, drzwi stanęły otworem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz