Pierwszy semestr minął w ogarnianiu młodej, nadrabianiu straconych lat z Jamesem i siedzeniem nad mapami, za które obrywałam gromiącymi spojrzeniami. Przynajmniej skończyły się w drugim semestrze, w którym przywitał mnie standardowym warczeniem Krzysztof, na które odpowiadałam "Tak, wiem. Ciebie Izel kocha bardziej", a żuk nadal wyglądał, jakby chciał mi co najmniej odgryźć rękę, gdy głaskałam go ostrożnie. Innymi słowy żyłam, oddychałam i jeszcze kończyny miałam całe.
Ale mowoznastwo zawsze będzie czymś, co idzie mi opornie, po kija wzięłam to na rozszerzenie. Ach, no tak. Bo mimo wszystko lubiłam ten parszywy przedmiot. Odchyliłam się na swoim miejscu, wzdychając cicho, gdy nastał koniec lekcji. Ostatniej lekcji. Jak to cudownie brzmi. Dopisałam końcowe linijki notatki, nie spiesząc się i czekając, aż reszta uczniów przepchnie się na korytarz, a ja będę mogła spokojnie wyjść.
Mrugnęłam oczami, spoglądając na Reskę, Resiuńcię, Straszydło, Towarzysza Do Wybierania Pocztówek i podałam pakującemu się chłopakowi jeden z jego długopisów.
— Dziękuję. — Skinęłam głową, uśmiechając się i przyglądałam się mu przez chwilę, dopóki nie przypominało mi się, że sama też powinnam się zbierać. — Vene, masz jakieś plany? Może twojemu bratu brak nowych pocztówek?
Podrapałam się nerwowo po policzku, przypominając ostatnie oświadczenie brata i zaśmiałam się cicho.
— Obecnie ma na mnie focha, bo zwiałam do wujka i ogłosił okupację mojego pokoju, dopóki nie wrócę. Wątpię, żeby pocztówki go ugłaskały — powiedziałam, niemalże słysząc obrażony ton Allena oraz jego zezłoszczoną improwizację na skrzypcach. — Ale planów mieć nie mam. Ciepło jest, pogoda śliczna, chętnie bym się przeszła na mały spacer. Potowarzyszysz mi, Reska Haverfield? — spytałam, uśmiechając się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz