Nic właściwie nie robię, a ledwo dycham, dlatego tak bardzo ucieszyłem się faktem, że jeszcze mnie nie wyrzucili na zbity pysk. Z jednej strony me serce przepełniała radość, z drugiej obawiałem się, że w pewnym momencie zepsuję wszystko, co tylko napatoczy się na mojej drodze... Już nawet się zaczyna. Kolejna lekcja, która jest na tyle prosta, że nawet ja bym mógł ją zrozumieć od razu. Szkoda, że moja mózgownica nie potrafi pracować na tym samym poziomie, co reszta grupy. Doszło do tego, że słucham nauczyciela z wielkim zainteresowaniem, ale i nic do mnie nie dociera. Tak naprawdę, jaką my mamy lekcję? Ostatnią... Tego się trzymajmy.
Nadszedł koniec zajęć. Zdecydowana większość opuściła salę w pośpiechu. No normalnie wszyscy się boją, że ktoś ich zaczepi i przypadkiem zmarnują sobie czas wolny. Przykro mi, oj przykro mi moi koledzy... Nie wiedziałem co ze sobą począć, co odrobinę mnie denerwowało. Niby powinienem odpoczywać, ale nie miałem żadnego pomysłu na jakiekolwiek zajęcie. Powoli zbierałem swoje rzeczy, zastanawiając się, co mógłbym porobić, aby nie zanudzić się na śmierć i w tym momencie jakby z nieba spadła mi ona, choć bardziej pasowałoby określenie, że wyrosła z ziemi... Uśmiechnąłem się do niej, kiedy podawała mi długopis do ręki.
– Dziękuję – powiedziałem, na co skinęła głową. Chwilę poprzyglądała się, jak robię miejsce na ławce, a następnie wróciła do swoich notatek i długopisów. – Vene, masz jakieś plany? Może twojemu bratu brak nowych pocztówek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz