— ...Prawda, ale w miarę możliwości wolałabym, żeby nie szukała czegoś. Albo kogoś. Kij ją wie — mruknęła, ewidentnie niezbyt zachwycona, a następnie wyciągnęła rękę po moją dłoń, która zdążyła się zdecydowanie porządnie zacisnąć, a ja przecież nic nie poczułam. Rozłożyła moje palce, odciągnęła paznokcie od skóry, na której zostały czerwone ślady, choć pewnie jeszcze troszkę, a udałoby mi się porządnie podrapać. — Też tak robię, ale potem blizny zostają — oświadczyła, aby następnie wyciągnąć z magicznej torby myszkę. Pluszową myszencję z czarnymi oczkami. Wcisnęła mi ją w dłoń. — Skóra cała, stres zejdzie, a myszka narzekać nie będzie. Wiem, że to nie mój interes, ale wszystko w porządku? Złą porę wybrałam na wypytywanie się, prawda? — zapytała w końcu, wypowiadając wyczekiwane przeze mnie pytanie, a ja westchnęłam, parsknęłam beznadziejnym śmiechem i odwróciłam głowę w bok, nie chcąc spoglądać na dziewczynę.
Odchrząknęłam, ściskając myszkę.
— Nie, ciężko powiedzieć, żeby wszystko było w porządku... — wymruczałam pod nosem i uśmiechnęłam się lekko, zdając sobie w końcu sprawę z beznadziei całej sytuacji. — Bardzo złą, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Odpowiadając na twoje pytanie, które pewnie zaraz zadasz, sprawy sercowe, typowe rozterki młodej dziewczynki. Nie masz czym się przejmować — oświadczyłam, poszerzając uśmiech i spoglądając na dziewczynę.
Ale jednak zielone oczy szczęśliwe nie były.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz