Mrugnęłam, zobaczywszy załzawione oczy, a w umyśle skoczył pstryczek, zapalając niebieską lampkę. Przekrzywiłam głowę, zastanawiając się, co się stało, czy weszłam w dobrym momencie, czy na pewno powinnam tutaj wejść, dlaczego ty w ogóle nie myślisz, Izel i jasny szlag, stop.
— Tak, oczywiście, o co chodzi i w czym mogę pomóc? — spytała, odwzajemniając mój uśmiech i drobnymi dłońmi strzepnęła fartuch, jakby znajdowało się coś, co psuło jego nieskazitelną czystość. Odchrząknęłam ponownie, nie wiedząc, czy przejść do tematu Vene, bo znowu cholera psuła sobie oczy, a rosnąca sterta map ani trochę mi się nie podobała, czy najpierw delikatnie wybadać, jak się ma dziewczyna, ponieważ niebieska lampka się zapaliła i nie miała zamiaru zgasnąć. Dobra, wdech.
— Chciałam się tylko dowiedzieć paru rzeczy o G... Tfe, tfe, tfe. — Ugryzłam się w język, przymknęłam powieki. — Przepraszam od początku — powiedziałam, zamykając oczy, dotykając palcami skroni i zmarszczyłam brwi. — Jestem Izel, przyjaciółka Vene, miło mi. Z powodu, iż jesteście współlokatorkami, ja w sprawie tego, czy ta idiotka o siebie dba, nie gra nikomu na nerwach i czy często po nocach siedzi z mapami, czy dopiero od niedawna coś jej strzeliło do tego łba. O, i czy jest czasami tak, że Vene wie, gdzie wszystko położyłaś, gdy tego szukasz. Wiem, dziwne pytanie, ale bardzo mi potrzebna odpowiedź. Właściwie, dobrze się dogadujecie? — wyrzuciłam z siebie w umiarkowanym tempie, żeby Wanda mnie zrozumiała i się nie pogubiła. Jeden temat odhaczony. — Tak w ogóle cukierka? — dodałam, wyciągając z torby pudełeczko pełne teretańskich cukierków [zakaz cukru to jedyna rzecz, której nie przestrzegam].
Czuję, że coś schrzaniłam, ale uśmiechajmy się, może nie zauważy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz