środa, 7 lutego 2018

Wszyscy jesteśmy szaleńcami [5]

Zaśmiał się melodyjnie, nietypowo, charakterystycznie. Mogłem już powiedzieć, że był to śmiech idealnie do niego pasujący, bo po prostu wytrzaśnięty z innego uniwersum. Ani to szydercze, ani sympatyczne, ani szczere. Puściłem dłoń szybciej, niż przyszło mi ją objąć i przygryzłem policzek od środka, nie spuszczając wzroku z... Walsha.
— A niby skąd wiesz, że nie chodzę do pierwszej? — Ponownie wbił wzrok, w równie błękitny, co on niebo. Ponownie unosił parszywie kąciki ust i ponownie się prężył. Prawdopodobnie nieświadomie. Albo tylko mi się wydawało, że to robi. — Ale dobry strzał, pierwszakiem nie jestem. Za stary — odparł po chwili, znowu kierując swój wzrok na moją osobę. Ponownie spomiędzy jego warg uciekł melodyjny śmiech. — Druga i trzecia też nie. Starszak ze mnie, wskoczyłem do czwartej, takie coś w stylu wymiany — mruknął, wychylając się do przodu i tym razem nie prezentując mi tylko swojej szyi, a również ramion, szerokie, hipnotyzowały, jak cały mężczyzna. — A ty? Daj mi chwilę, zgadnę... — Zmrużył oczy, udawał, że się namyśla. Wie tyle, co ja? Wie więcej? Też lubi szperać? Też lubi mieć kontrolę? — Druga klasa?
— No brawo — parsknąłem i oparłem się luźno o ławkę. Wyjątkowo nie byłem spięty, wyjątkowo nie bolał mnie kark. Gorąc na dworze co prawda był, ale nie aż tak okrutny, jak zapewniali wszyscy uczniowie i meteorologowie. — Czwarta klasa? Wymiana? — Przymknąłem leniwie oczy, obracając komórkę w dłoni. — To tak można? — Tym razem to ja zerknąłem na niego kątem oka, co jakiś czas opierając krótszy brzeg telefonu o udo. Zagajajmy sztucznie temat, czemu by nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis