— Nivan Oakley. Nie chodzisz do pierwszej klasy, prawda? — zapytał, a ja parsknąłem śmiechem.
Nivan Oakley. Nivan. Ładnie. Aż chciało się wypowiedzieć imię samemu, delektować się nim i usłyszeć, przekonać się, jak brzmi, gdy wyjdzie z twojej własnej krtani, ale nie mogłem, nie teraz, jeszcze nie.
— A niby skąd wiesz, że nie chodzę do pierwszej? — zauważyłem, ponownie wracając do obserwacji wyjątkowo czystego nieba. — Ale dobry strzał, pierwszakiem nie jestem. Za stary — mruknąłem, po raz kolejny parskając śmiechem i obracając głowę, by ponownie spojrzeć na niebieskowłosego chłopaka. — Druga i trzecia też nie. Starszak ze mnie, wskoczyłem do czwartej, takie coś w stylu wymiany — stwierdziłem, pochylając się trochę do przodu. — A ty? Daj mi chwilę, zgadnę... — przerwałem na chwilę, mrużąc oczy i udając, że się zastanawiam nad najzwyczajniejszym strzałem, rzeczą kompletnie losową. Albo to, albo to. — Druga klasa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz