Przystanąłem na środku korytarza, w drodze powrotnej do pokoju i odsunąłem od ust czekoladowego batonika z kawałkami truskawek. Kilka metrów ode mnie stał facet, bo cholera, nie można było nazwać go chłopakiem, a jego dredy zachęcająco poruszały się przy każdym kroku. Były długie, czarne i miałem coraz większą ochotę ich dotknąć, zapleść w grube warkocze i chwalić się swoim dziełem każdej osobie, która spotkam.
— Cześć, jestem Alex. Od kiedy jesteś na uczelni? Nie widziałem cię wcześniej. — Sięgnąłem do kieszeni i podszedłem do napotkanego olbrzyma. Odpakowałem batonika, a sekundę później został on wepchnięty w jego usta. Mam cichą nadzieję, że nie wybije mi jedynek, serio. Robienie czegoś takiego osobie, która wygląda, jak wygląda, może różnie się skończyć. Ale hej! Nie wolno oceniać z wyglądu, tak?
— Jak nie chcesz, to nie odpowiadaj, wtedy sobie pójdę i więcej się nie spotkamy. — Wyszczerzyłem się, chcąc uniknąć spojrzenia, które zostało rzucone w moją stronę. Korzystając z chwili, wyciągnąłem dłoń w stronę włosów i pstryknąłem w pojedynczego dreda. — Wow, są super. Myślałeś może nad zmianą wizerunku i zaplecenia ich w jakieś super warkoczyki? To musi wyglądać świetnie. Mam więcej takich batoników w pokoju. To jak? — Widok przede mną był naprawdę zabawny. Stał, milczał i przeżuwał powoli kawałek słodyczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz