środa, 7 lutego 2018

Uważaj [3]

— Nie o co, a o kogo — oświadczyła, a mi pozostało się wyprostować, przełknąć ślinę, bo zdecydowanie wiedziałam o kogo chodzi, choć miałam cichą nadzieję, że jednak się mylę. — Nasza Gwiazda Betlejemska i nie, wyjątkowo nie chodzi mi o Hopecrafta. — Parsknęłam śmiechem i uśmiechnęłam się szerzej. — O inną gwiazdeczkę, z którą ostatnio coś za bardzo się spoufalasz. Słuchaj, jak zawsze staram się wkopać ludzi w jak największe bagno, tak tu nie mogę przejść obojętnie. Cholera jasna, masz tu wszystkich, dlaczego akurat Oakley? Życie ci niemiłe? — zapytała, ściągając brwi, a ja odchrząknęłam i odwróciłam wzrok, pocierając dłonią o nadgarstek.
Bo co ja miałam na to odpowiedzieć, jeżeli sama do końca nie wiedziałam, dlaczego on, dlaczego ja i dlaczego to wszystko jakoś działało, choć działać nie powinno.
— Bo tak? — odpowiedziałam, wzdychając i przewracając oczami lekko podirytowana tego typu pytaniem. — Właśnie tak, życie mi niemiłe, jestem pieprzniętą masochistką, która ewidentnie ma za mało emocji w życiu — mruknęłam, autentycznie zła, zdenerwowana, zirytowana, bo to wcale nie było tak, że nie słyszałam szeptów na korytarzu ciągnących się za mną. Że byłam głucha i ślepa.
Podniosłam wzrok na dziewczynę, prostując się.
— Naprawdę nie wiem, co chcesz usłyszeć. Nie wiem, co ci odpowiedzieć. Zresztą, i tak, co by to zmieniło? —stwierdziłam chłodno i odwróciłam się od niej, ponownie wracając do patrzenia przez okno.
Niech wszyscy dadzą mi święty spokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis