Odsunęłam głowę, by móc spojrzeć w niebieskie, ukochane oczy, które cały czas obserwowały uważnie każdy mój ruch z tym charakterystycznym błyskiem. Cały czas obejmując mnie w talii i kreśląc kółka na plechach jedną z dłoni, druga podążyła w górę, do mojej twarzy, chcąc wytrzeć łzę, która uciekła zza powieki. A następnie, tuż po krótkiej chwili, przycisnął usta do mojego czoła, a mi pozostawało się kompletnie rozpłynąć i próbować powstrzymać łzy, które już teraz chciały lecieć litrami.
— Wyglądasz oszałamiająco — mruknął, uśmiechając się tak ślicznie, a mi pozostało go odwzajemnić, bo gdybym tylko się odezwała, mój głos by się załamał.
Bo to wszystko bolało. Bardzo. Płuca były rozdzierane, żebra połamane, przez całą klatkę piersiową przechodził pusty ból, którego nigdy nie chciałam, nie prosiłam o to, nie chciałam się starać. A jednak, uczucia to uczucia, emocje to emocje, a w końcu zawsze się o to starałam, czyż nie? Żeby były jak najprawdziwsze, najrealniejsze?
I cały czas się uśmiechając, grając, moja dłoń zawędrowała na policzek chłopaka. Ręka była ciężka, nie słuchała się, najchętniej opadłaby bez życia wzdłuż ciała, tak samo jak głowa i powieki, by chwilę później rozryczeć się, padając na kolana. Ale nic takiego się nie stało, choć oboje czuliśmy, że ten moment był nam coraz bliższy.
— Dziękuję — szepnęłam, parskając cichym, wcale nie nerwowym, śmiechem. — Ty też wyglądasz całkiem dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz