Puścił mnie, odsunął się gwałtownie i nagle zrobiło się tak okropnie chłodno, nieprzyjemnie i przeszywająco. A przecież tylko żartowałam, miało być dobrze, dobrze, dobrze, a nie źle, bo w końcu co takiego powiedziałam? Cała pewność siebie jakoś ze mnie wyparowała, chciałam się schować, zniknąć, bo po prostu nie wiedziałam, co innego miałabym zrobić.
Ściągnął brwi, spojrzał na mnie zimno. Drgnęłam, spoglądając na niego.
— Tak, u mnie wszystko dobrze, dzięki, że pytasz, a jak u ciebie? — zapytał z przekąsem, krzywiąc się.
Noga chłopaka zadrżała, a ręce splótł na klatce piersiowej, jakby chcąc postawić między nami mur.
Cudowne rozpoczęcie roku szkolnego.
Lustrował mnie wzrokiem, a ja swoim uciekłam gdzieś na bok, nie mogąc spojrzeć w te cudowne błękitne oczy, bo autentycznie czułam się jak porządnie zbity (w dodatku nie znający powodu) pies. Drgnęłam po raz drugi i nawet nie mogłam się schować za swoimi włosami, bo przecież były związane.
— Ok, ale cieszę się, że już zaczął się kolejny rok. Te wakacje były... ciężkie — mruknęłam cicho i krótko w odpowiedzi, wahając się nad wyborem odpowiedniego słowa na sam koniec wypowiedzi.
I zapadła cisza, bardzo niezręczna, a przecież to nie tak miało wyglądać i na tym mi nie zależało.
— Przepraszam? — szepnęłam na sam koniec, bo jednak może coś źle zrobiłam, nieświadomie najpewniej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz