niedziela, 18 lutego 2018

Spotkanie po latach [9]

— Jak zwykle zajęty, Jamesiątko — mruknęła, a ja skrzywiłem się z niesmakiem, słysząc tak bardzo znienawidzone nazwisko. Zwykle to ja byłem tym najmłodszym, najkurduplastym, zważywszy na stadko starszego rodzeństwa, które po prostu musiało w czymś błyszczeć. Każdy miał to swoje poletko, na które nie miałem nawet ochoty patrzeć, dobrze wiedząc, że i tak nie dociągnę, nie dogonię, nie nadążę, dlatego zdecydowałem się iść w kompletnie innym kierunku, aż natrafiłem na Vene. Ale nadal doskonale pamiętałem te durne, niby dziecięce przytyki Oriona czy Viveki. Odnośnie wzrostu. Mocy. Umiejętności.
Pierdolone szuje z paru roczników wyżej. 
— Właściwie nie zdążyłam spytać. Co cię sprowadza w te urocze strony do równie uroczej uczelni, jaką jest AWU? — Szybkie pytanie starej przyjaciółki wyrwało mnie z zamyślenia. 
— Sky prosiła. — Wzruszyłem ramionami. — Jakieś tam sprawy, coś tam, coś tam. No i Heather prosiła, żeby mieć na całą tą gromadę oko, zanim coś się tu seryjnie odpierdoli. — Jedna wojna, druga wojna, trzecia wojna. A prawda była taka, że wokoło było pełno polityki, jeszcze więcej problemów magicznych, bo ilość receptorów spadała i ogółem wszystko zaczynało się jebać, a miejsca pełne osobliwości zwykle pierwsze odczuwały skutki nierównego przesytu strefy i sfery. Żyć nie umierać, gdy brak magii dla czarodziei jest jak powietrza dla normalnego człowieka czy wody dla syreny. — Lepiej mi powiedz, co ty tutaj robisz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis