Moje brwi mimowolnie powędrowały w górę i lustrowałam uważnym spojrzeniem twarz Jamesa. Jego mina ewidentnie mówiła: „Nie chcę o tym rozmawiać”, jednak zaraz starał się to wszystko zatuszować, unosząc wyżej kąciki ust. Oj, coś czuję, że pierwsza sprawa, z którą pójdę do matki, to wybadanie, co się dzieje u mojego kochanego [nie]kuzynostwa i „cioci” Meian.
— To długa historia, ale raczej się rozeszliśmy. — Miałam ogromną ochotę zgarnąć go gdzieś i wyciągnąć z niego całą historię, ale zaraz wyciszyłam ten natarczywy głosik, po czym go po prostu przytuliłam mocniej, nie chcąc psuć radości z tego spotkania. Jednak obiecałam sobie w duchu, że kiedyś postaram się zahaczyć o ten temat. Kiedyś.
Odchrząknęłam cicho, chcąc w jakiś sposób, choćby desperackim, odgonić złe myśli ogarniające nas z każdej strony. Dzisiaj bez smutku. To ma być miły, przyjemny dzień. Wzięłam go pod ramię i pociągnęłam, żebyśmy się ruszyli, bo mimo wszystko rozmowa w tłumie nie była ani trochę dobrym pomysłem. Za dużo uszu, za dużo obcych ciał, za mało przestrzeni osobistej, o której w sumie nie powinnam mówić, bo i tak naruszałam tą należącą do chłopaka.
— A jak szkoła ci się podoba? I kto cię wprowadzał? Bo wszystkie możliwe opcje są w sumie zabawne, ale jedna w szczególności mnie bawi. — Tym razem to moja kolej nadeszła na maskowanie, a jednocześnie chciałam się dowiedzieć, czy przypadkiem blondynka nie wróciła. Uśmiechnęłam się lekko do Jamesa, czekając na odpowiedź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz